Wszystkie trzy firmy: BP (dawne British Petroleum), Transocean (zarejestrowana w Szwajcarii firma wiertnicza, właściciel platformy) oraz Halliburton (amerykański koncern cementujący odwiert Macondo) w ocenie prezydenckiej komisji dochodzeniowej miały swój wkład w katastrofę, podejmując decyzje o redukcji kosztów i skracaniu wymaganych procedur.
Amerykańska komisja (National Oil Spill Commission) wini też niewystarczający nadzór i regulację ze strony władz federalnych USA. W ostatniej części raportu, który zostanie opublikowany w najbliższym tygodniu, komisja stwierdza, iż "zaniedbania były systematyczne i mogą w przyszłości doprowadzić do ponownej katastrofy ekologicznej". BP według autorów raportu "nie miała systemu kontroli zapewniającego bezpieczeństwo".
Wcześniejszy raport BP stwierdził, że przyczyn katastrofy było kilka, a winę ponoszą różne firmy. Transocean twierdzi jednak, że procedury techniczne opracowało BP i były one z góry zaaprobowane przez władze USA, zaś Halliburton wskazuje, że działał pod nadzorem BP. - Nie cała wina spoczywa na BP, ale cały ciąg złych decyzji zestawionych razem doprowadził do niefortunnych skutków. Ogólną odpowiedzialność za eksploatację platformy ponosiła BP - powiedział BBC Don Boesch członek komisji dochodzeniowej.
Tymczasem komisja ds. energii i zmian klimatycznych Izby Gmin w opublikowanym w środę raporcie podała w wątpliwość stan przygotowania koncernów naftowych eksploatujących złoża ropy na Morzu Północnym do katastrofy takiej jak ta, która wydarzyła się w Zatoce Meksykańskiej. Komisja apeluje do brytyjskiego rządu i władz regulujących rynek energii, by wymusiły na koncernach zainstalowanie technicznych ulepszeń na platformach, przygotowały plany awaryjne na wypadek wycieku i były w większym stopniu odpowiedzialne za koszty usuwania ewentualnych szkód.
Parlamentarzyści odnieśli się krytycznie do jednej z konkluzji raportu BP nt. katastrofy w Zatoce Meksykańskiej, iż projekt i konstrukcja odwiertu Macondo nie miały żadnego związku z katastrofą. "Firmy eksploatujące złoża ropy i gazu z dna morskiego reagują na katastrofę, gdy już się wydarzy, zamiast przewidywać najgorszy scenariusz i przygotowywać się na wydarzenia wprawdzie mało prawdopodobne, ale za to o doniosłych skutkach" - stwierdzono w raporcie komisji ds. energii i zmian klimatycznych.
pap, ps