Powtarzające się w prasie brytyjskiej, w tym w wielonakładowych publikacjach, określenie "polski obóz koncentracyjny" czołowy działacz polonijny Wiktor Moszczyński tłumaczy bardziej intelektualnym lenistwem i niedbałością redakcyjną niż złą wolą dziennikarzy. W swoim blogu napisał on ostatnio, że "żadnemu byłemu brytyjskiemu jeńcowi wojennemu, który w czasie drugiej wojny światowej przeszedł przez obozy w Birmie, nie przyszłoby na myśl, by powiedzieć o nich birmańskie. I nie bez powodu mówi się o nich japońskie". "Równie absurdalnym byłoby nazwanie muru Hadriana murem brytyjskim" - zauważa.
Według Szaniawskiego "polskich obozów koncentracyjnych" w brytyjskiej prasie jest ostatnio zdecydowanie mniej niż w minionych latach i zdarzają się głównie w prasie regionalnej. - Takie sformułowania wyłapujemy najczęściej jesienią, gdy do muzeum oświęcimskiego z całej Wielkiej Brytanii jeździ wiele szkolnych wycieczek. Zdarza się, że w prasie lokalnej w relacjach z pobytu w Polsce trafiają się takie niefortunne sformułowania, choć ostatnio jest ich zdecydowanie mniej - podkreśla. - Jeśli chodzi o prasę ogólnokrajową, to można powiedzieć, że ich nie odnotowaliśmy. W pojedynczych przypadkach piszemy do redakcji list z prośbą, by poinformowała redaktorów, że określenie "polski obóz koncentracyjny" jest niewłaściwe i obraża uczucia Polaków - dodaje rzecznik ambasady.
PAP, arb