Były premier Litwy: relacje z Polską to nasza porażka

Były premier Litwy: relacje z Polską to nasza porażka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gediminas Kirkilas (fot. Wikipedia)
Obecne stosunki z Polską są największą porażką litewskiej polityki zagranicznej - ocenił były premier Litwy, poseł partii socjaldemokratycznej Gediminas Kirkilas w wywiadzie dla dziennika "Lietuvos Żinios".
- Pewne problemy z pisownią nazwisk, ze zwrotem ziemi zawsze były. Ale o dobrej współpracy obu krajów przez cały czas decydowały dobre stosunki prezydentów Polski i Litwy. Prezydent Algirdas Brazauskas, następnie Valdas Adamkus z przywódcami Polski rozmawiali prawie każdego tygodnia. To było ważne i przynosiło wymierne korzyści - przypominał Kirkilas. Były premier zauważył, że "jeszcze przed rokiem polscy koledzy sygnalizowali, że trzeba coś robić, bo stosunki się zaogniają". - Nie sądzę jednak, by coś było robione - zaznaczył.

- W obliczu tak skomplikowanej sytuacji przyjęliśmy jeszcze ustawę o oświacie - mówił były litewski premier. - Po co to było potrzebne? By ostatecznie zepsuć stosunki z Polską? Przecież strategiczne partnerstwo Polski i Litwy jest naszą siłą - dodał. Jego zdaniem obecnie naprawienie stosunków polsko-litewskich jest rolą intelektualistów, a nie polityków. - Powinniśmy rozpocząć od tego, od czego rozpoczynaliśmy w 1990 roku. Pamiętam, że wówczas wielu naszych i polskich intelektualistów opowiadało się za dobrymi stosunkami dwustronnymi. Również teraz to nie-politycy powinni rozmawiać - zaproponował Kirkilas. Polityk przypomniał też, że w Polsce zbliżają się wybory parlamentarne, w czasie których może być rozgrywana karta stosunków z Litwą.

W ocenie Kirkilasa dla dobra stosunków polsko-litewskich konieczne są nieformalne spotkania intelektualistów, ekspertów i dziennikarzy. Odpowiednimi osobami do rozstrzygania problemów byliby też byli prezydenci Aleksander Kwaśniewski i Valdas Adamkus. Jednakże, zdaniem rozmówcy "Lietuvos Żinios", główną rolę muszą w tym względzie odegrać obecni prezydenci obu państw - Dalia Grybauskaite i Bronisław Komorowski.

PAP, arb