Sikorski: zatrzymano polską dziennikarkę? Łukaszenka kopie sobie dołek

Sikorski: zatrzymano polską dziennikarkę? Łukaszenka kopie sobie dołek

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zatrzymani w Grodnie przez białoruską milicję dziennikarka radia TOK FM Agnieszka Lichnerowicz i operator TVP1 Borys Czerniawski, który jest obywatelem Rosji, zostali zwolnieni - poinformował konsul Jacek Doliwa, który dodał, że nie zna szczegółów, ponieważ władzom konsularnym nie został przedstawiony "ani powód zatrzymania, ani okoliczności zatrzymania, ani miejsce przetrzymywania" dziennikarki i operatora.

- Z innych źródeł uzyskaliśmy informację o miejscu zatrzymania i niezwłocznie udaliśmy się z drugim konsulem na komisariat, gdzie interweniowaliśmy bezpośrednio u naczelnika. Po ok. 20 minutach bez podania powodów zatrzymania i żadnych innych wyjaśnień obie osoby wypuszczono - relacjonował konsul. Według jego informacji, na placu Sowieckim w centrum Grodna, gdzie doszło o zatrzymania, odbywały się dwie imprezy - oficjalna i nieoficjalna. W pewnym momencie uczestnicy oby tych imprez zmieszali się i doszło do zatrzymywania ludzi. Dodał, że zatrzymano tam więcej osób (według radia Swaboda - 15 osób), ale jeśli chodzi o obywateli Polski - tylko Agnieszkę Lichnerowicz.

Zwolnienia dziennikarzy domagał się wcześniej od władz białoruskich szef polskiego MSZ Radosław Sikorski. - Chciałbym wyrazić solidarność z dziennikarzami zatrzymanymi na Białorusi. Dzisiaj na własnej skórze odczuwają co to znaczy brak wolności -  powiedział szef polskiej dyplomacji. - Mam nadzieję, że zostaną wypuszczeni - podkreślił Sikorski. Szef resortu spraw zagranicznych dodał, że "domaga się od władz białoruskich wypuszczenia dziennikarzy tak, aby przynajmniej mogli opisywać standardy wymiaru sprawiedliwości, chociażby w odniesieniu do  pana Andrzeja Poczobuta". Wyraził też nadzieję, że władze białoruskie "pójdą po rozum do głowy", zanim polski MSZ zdąży zareagować i 16 czerwca rano "sprawy już nie będzie". - Bo gdyby dziennikarze mieli być przetrzymywani dłużej, to by oznaczało, że  reżim białoruski kopie sobie jeszcze głębszy dołek - podkreślił szef polskiej dyplomacji.

Korespondentka TVP Arleta Bojke, która była na placu Sowieckim w  Grodnie podczas zatrzymania, powiedziała, że Lichnerowicz odzyskała telefon komórkowy, skontaktowała się z dziennikarzami i w jednym z  komisariatów milicji czeka na konsula. Nie wie jednak, co dzieje się z  operatorem. Zgodnie z relacją Bojke dziennikarka i operator zostali zatrzymani, gdy chcieli zrobić zdjęcia osób protestujących otoczonych szpalerem milicji. - Pytaliśmy funkcjonariusza milicji, na jakiej podstawie zatrzymano reporterkę i operatora, skoro mieli wszystkie potrzebne akredytacje. Pułkownik odpowiedział, że na podstawie rozkazu - opowiadała Bojke. Dodała, że poinformowano ją, że dziennikarzy przewieziono na  główny komisariat. - Byliśmy tam, ale ich tam nie było - zaznaczyła.

Protest z internetu

Na centralnym placu Sowieckim w Grodnie zorganizowano "akcję solidarności obywatelskiej", która została zwołana przez internet. Przed zaplanowaną przez internautów akcją władze zorganizowały na placu święto oświaty zawodowej, które rozpoczęło się godzinę przed akcją opozycji. 

"Akcję solidarności obywatelskiej" organizują grupy "Rewolucja przez Sieć Społecznościową" i "Młodzieżowa Platforma Internetowa >Ruch Przyszłości<". Na swej stronie internetowej w rosyjskim portalu społecznościowym Vkontakte organizacje apelują o udział w zgromadzeniach w każdą środę o godz. 19. Nie wzywają do żadnych działań, chodzi im jedynie o obecność w wyznaczonym miejscu. W pierwszej akcji dwa tygodnie temu w Mińsku zebrało się ok. 180 osób. Tydzień temu było ich w stolicy według różnych ocen od 300 do 800.

W Mińsku też zatrzymano dziennikarza

Podobne manifestacje zorganizowano w kilku dużych miastach Białorusi, w tym również w Mińsku. Podczas manifestacji w centrum stolicy zatrzymano dziennikarza Europejskiego Radia dla Białorusi Pawła Swiardłoua - poinformowało radio Swaboda.  Dziennikarza zatrzymano pod koniec manifestacji, gdy zgromadzeni już się rozchodzili. Swiardłou już po zatrzymaniu, siedząc w milicyjnym autobusie, powiedział przez telefon, że zabrali go dwaj ludzie ubrani po  cywilnemu, nie wyjaśniając przyczyn. W Mińsku milicja jeszcze przed manifestacją otoczyła i ogrodziła Plac Październikowy, obstawiła też pobliskie ulice i zablokowała wyjścia ze stacji metra. Na plac władze przywiozły studentów Akademii Wychowania Fizycznego, a przez megafony ogłaszano, że  muszą oni ćwiczyć w tym miejscu przed paradą na Dzień Niepodległości 3 lipca. Kordon specnazu wypychał zgromadzony tłum w pobliskie ulice. Nikogo na obstawiony barierkami plac nie wpuszczano. Mniej więcej po godzinie przepychania się ze szpalerami milicji ludzie zaczęli się rozchodzić.

W Brześciu, gdzie na placu Lenina zebrało sie ok. 500 osób, zatrzymano ponad 10 uczestników manifestacji - poinformował działacz obrony praw człowieka Uładzimir Wialiczkin, na którego powołuje się radio Swaboda. Wśród zatrzymanych są też działacze partii opozycyjnych.

W Witebsku na plac Zwycięstwa przyszło kilkadziesiąt osób -  zatrzymano kilka, w tym dziennikarza niezależnego portalu miejskiego, który próbował robić zdjęcia. Dwóch dziennikarzy zatrzymano też w Homlu, w tym regionalnego korespondenta "Komsomolskiej Prawdy na Białorusi" Pauluka Mickiewicza. W mieście tym zebrało się w centrum ok. 100 osób, podobnie jak w Mohylewie. Według radia Swaboda, do  zatrzymań doszło też w Baranowiczach.

PAP, arb