Belgia: 429 dni po wyborach partie negocjują, by wreszcie stworzyć rząd

Belgia: 429 dni po wyborach partie negocjują, by wreszcie stworzyć rząd

Dodano:   /  Zmieniono: 
Elio Di Rupo (fot. Wikipedia)
Po 429 dniach od wyborów osiem partii rozpoczęło we wtorek negocjacje w celu utworzenia rządu Belgii. Ich wynik jest niepewny, bo podziały między Flamandami i Walonami pozostały, ale kryzys gospodarczy i presja rynków może wymusić porozumienie.
Jak tytułuje frankofoński dziennik "La Libre Belgique": "Wierzyć lub nie", we wtorek królewski mediator Elio Di Rupo rozpoczyna negocjacje instytucjonalne. W ciągu dnia spotyka się z liderami wszystkich partii, które zgodziły się zasiąść do stołu negocjacyjnego - maraton rozpoczął jednak rano od spotkania z odpowiadającym za sprawy bieżące premierem Yves'em Leterme'em, który podał się dymisji przed ubiegłorocznymi wyborami.

Ostrożny optymizm

"Negocjacje wchodzą w nową fazę, chcielibyśmy wierzyć decyzjom, ale powstrzymamy się od optymizmu po żałosnym spektaklu, jakiego doświadczyliśmy przez ostatnie 14 miesięcy" - pisze "La Libre Belgique". Przyznaje jednak, że jeszcze nigdy od wyborów partie nie były tak blisko porozumienia. Po raz pierwszy partie będą bowiem negocjować tekst przygotowany przez Di Rupo. Osiem ugrupowań, które zgodziły się na negocjacje, tworzą wystarczającą większość, by przeprowadzić szóstą już reformę państwa.

Belgia od 429 dni nie ma rządu, bijąc wszelkie rekordy długości kryzysu politycznego. Ale wynik negocjacji jest jednak mniej niż pewny, bo przed sformowaniem rządu partie muszą najpierw dojść do porozumienia w sprawie reformy państwa oraz okręgu wyborczego wokół Brukseli, tzw. BHV. "Rozpoczęcie negocjacji na temat przyszłości Belgii, jej instytucji i modelu socjalnego, ma miejsce, kiedy poczucie powagi sytuacji i pilności dotyczy nie tylko naszego małego kraju" - zauważa w artykule redakcyjnym "Le Soir", wskazując na trwający kryzys finansowy i gospodarczy w Europie i USA. Przedstawiciele ośmiu partii muszą nie tylko uratować Belgię, ale też aktywnie szukać odpowiedzi na pytanie globalne o nowy model społeczny - apeluje gazeta.

Przewodniczy lider socjalistów

Negocjacje będzie prowadził, tak jak do tej pory, lider francuskojęzycznych socjalistów Elio Di Rupo, któremu misję sformowania rządu powierzył król Belgów Albert II. Jeśli mu się uda, ma szansę zostać pierwszym od 1979 roku frankofońskim premierem Belgii.

Na rozmowy nie zgodzili się zwycięzcy wyborów we Flandrii i dążący do pełnej niezależności tego regionu flamandzcy nacjonaliści z Nowego Sojuszu Flamandzkiego N-VA. Lider N-VA Bart de Wever odrzucił już na początku lipca propozycje kompromisu przedstawione przez Di Rupo. Brak N-VA w negocjacjach może, jak różnie oceniają analitycy, pomóc lub przeszkodzić w osiągnięciu porozumienia. Ci pierwsi przypominają, że N-VA od początku stanowiła główną przeszkodę kompromisu. Oceniają, że bez nich, frankofonom z Walonii łatwiej będzie znaleźć porozumienie z drugim flamandzkim ugrupowaniem - Partią Chrześcijańsko-Demokratyczną i Flamandzką (CD&V) premiera Leterme'a. To zależy jednak od tego czy partie frankofońskie zachowają się "odpowiedzialnie" - ocenia "La Libre Belgique" i zgodzą się na przyznanie północy więcej autonomii w coraz większej liczbie polityk.

Kontestować można wszystko

Z drugiej strony N-VA i jej charyzmatyczny lider, będąc w opozycji, mogą kontestować każde porozumienie, uznając je za niewystarczające i oskarżając CD&V o zdradę interesu flamandzkiego. To trudna sytuacja dla CD&V i wynik negocjacji w dużym stopniu zależeć będzie od tego, czy ta partia wytrzyma presję N-VA - ocenia prasa. Część analityków politycznych ocenia, że CD&V nie ma wyjścia. Jeśli chce odzyskać wiarygodność i wyborców (w ostatnich wyborach zdobyli tylko 17 proc.) i wzmocnić pozycję przed wyborami lokalnymi w 2012 r., musi udowodnić, że jest skuteczna i potrafi wynegocjować porozumienie z Walonami.

Kryzys motorem porozumienia

Komentatorzy podkreślają jednak, że to kryzys gospodarczy wymaga, by partie doszły do porozumienia. Tego lata rynki wzmogły presję także na Belgię. I choć fundamenty gospodarcze pozostają solidne na tle innych państw strefy euro, a odpowiadający za sprawy bieżące rząd Leterme'a redukuje dług, to "niestabilność gospodarcza pogarsza obraz Belgii, zwłaszcza w oczach agencji ratingowych" - uważa "La Libre Belgique". Podkreśla, że kraj potrzebuje już w październiku budżetu na 2012 r. oraz jak najszybciej - rządu w pełni sprawującego władzę, który przygotuje długoterminowe reformy, by sprostać wyzwaniom zatrudnienia i rosnącej liczby emerytów, "tak by przywrócić stabilność i na stałe uzyskać zaufanie rynków". Rządowi ds. bieżących trudno przeprowadzać takie reformy.

Doszedł ostry podział

Po ostatnich wyborach parlamentarnych z 13 czerwca 2010 r. do tradycyjnych podziałów na tle kulturowym i społecznym pomiędzy dwoma największymi regionami kraju - francuskojęzyczną Walonią na południu i flamandzkojęzyczną Flandrią na północy - doszedł ostry podział polityczny: wybory na południu wygrali socjaliści, a na północy nacjonalistyczna prawicowa N-VA dążąca do pełnej niezależności Flandrii. Do kompromisu nie udało się doprowadzić siedmiu królewskim negocjatorom.

pap, ps