Chiny: Tybetańczycy się podpalają? Musimy być bardziej zdecydowani

Chiny: Tybetańczycy się podpalają? Musimy być bardziej zdecydowani

Dodano:   /  Zmieniono: 
Chiny są zdecydowanie przeciwne wykorzystywaniu przez jakiekolwiek państwo pretekstu tak zwanego problemu tybetańskiego do ingerowania w sprawy wewnętrzne Chin - podkreśla rzecznik chińskiego MSZ (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Chińskie MSZ zapowiedziało, że władze w prowincji Syczuan, gdzie doszło do fali samopodpaleń mnichów tybetańskich, podejmą zdecydowane kroki, by zapewnić stabilną sytuację w regionie.
W ostatnich miesiącach co najmniej dziewięcioro byłych lub obecnych mnichów podpaliło się w Syczuanie w proteście przeciwko dławieniu ich kultury i wiary. Co najmniej pięcioro zmarło z powodu odniesionych obrażeń. Stan pozostałych czworga nie jest znany. Premier rządu tybetańskiego na uchodźstwie Lobsang Sangay obwinił o falę samopodpaleń politykę Pekinu.

Rzecznik chińskiego MSZ Jiang Yu komentując falę samopodpaleń stwierdził, że rząd będzie nadal prowadzić w regionie politykę swobody religijnej. - Rząd lokalny podejmie też energiczne działania, by zapewnić bezpieczeństwo mieszkańców i ich mienia oraz normalny porządek - dodał. - Chiny są zdecydowanie przeciwne etnicznemu separatyzmowi, będą nieugięcie bronić narodowej suwerenności i integralności terytorialnej. Są też stanowczo przeciwne wykorzystywaniu przez jakiekolwiek państwo pretekstu tak zwanego problemu tybetańskiego do ingerowania w sprawy wewnętrzne Chin - zaznaczył rzecznik MSZ.

Oprócz tybetańskiego regionu autonomicznego, prefektury zamieszkane w większości przez Tybetańczyków znajdują się także w prowincjach Syczuan, Yunnan, Qingha i Gansu.

PAP, arb