Soldateska w Czeczenii

Soldateska w Czeczenii

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rosyjska armia jest zainteresowana podsycaniem konfliktu w Czeczenii, uznali rzecznik praw człowieka Oleg Mironow i Ludmiła Aleksiejewa z Grupy Helsińskiej.
Oskarżył on stacjonujące w Czeczenii federalne siły zbrojne o znęcanie się nad miejscową ludnością i łapówkarstwo, co wywołuje nienawiść do Rosji.

"To co widziałem i słyszałem głęboko mnie rozczarowało" - powiedział Mironow. "Z jednej strony bojownicy (czeczeńscy) napadają na rosyjskich żołnierzy, zabijają szefów lokalnej administracji (...), z drugiej zaś przedstawiciele rosyjskich sił zbrojnych, którzy powinni chronić miejscową ludność przed działalnością terrorystów, zachowują się tak, że w efekcie wywołują nienawiść wobec Rosji. (...) Powinno być widać, że (służący w Czeczenii) to rosyjscy żołnierze, a ich tymczasem można spokojnie pomylić z bandytami"- ocenił Mironow, dodając, że armia swoimi działaniami "zapełnia szeregi" partyzantów.

"Jestem przekonany, że kierownictwo kraju nie jest zainteresowane tym, żeby w ten sposób zachowywali się żołnierze" - powiedział rozgoryczony rzecznik, domagając się jak najszybszego wycofania z Czeczenii armii i rozpoczęcia odbudowy republiki.

Jako przykłady szykanowania miejscowej ludności Mironow wymienił m.in. "zaczistki", czyli akcje pacyfikacyjne, które kończą się najczęściej zatrzymaniem i wywiezieniem w nieznanym kierunku mężczyzn "podejrzanych o działalność terrorystyczną"

Szef "Memoriału" Oleg Orłow zaprezentował film nakręcony po jednej z "zaczistek". Według niego, pokazana na  filmie wieś Tiewzieni została zajęta przez armię 16 sierpnia jako odpowiedź na wybuch (zdaniem strony rosyjskiej dokonany przez Czeczenów) na miejscowym cmentarzu.

Na pokazanym filmie widać zdewastowaną wieś. "W ten sposób armia rosyjska wchodzi do domów" - powiedział Orłow, prezentując rozbite bramy gospodarstw i zniszczone wnętrza. Co najmniej jeden z domów został podpalony. Mieszkańcy utrzymują, że Rosjanie żądali wskazania winnych eksplozji, bili przesłuchiwanych, rabowali domy i grozili bronią.

Później wojsko zatrzymało ponad 100 mężczyzn, z czego kilkadziesiąt osób trzymywano przez kilka dni w wykopanej w ziemi i  przykrytej namiotem jamie. Wielu z nich - jak twierdzą miejscowi mieszkańcy - torturowano, bijąc i podłączając do prądu.

O tej sprawie Aleksiejewa i Mironow dowiedzieli się przypadkowo, spotykając w Groznym grupę kobiet, które przed siedzibą promoskiewskiego administratora Czeczenii, Achmada Kadyrowa bezskutecznie domagały się uwolnienia członków ich rodzin.

Mironow uważa, że rosyjskie telewizje ocenzurowały wiadomość na ten temat. W Groznym rozmawiał o tym - jak twierdzi- z przedstawicielami sześciu kanałów telewizyjnych, z których żaden ani słowem nie poinformował o wydarzeniu. "Albo nasi dziennikarze nie są gotowi do wolności, albo układ w ich pracy nie przepuszcza informacji" - skarżył się rzecznik.
Kolejną szykaną, jakiej poddawani są Czeczeńcy to tworzenie przez armię olbrzymiej liczby "punktów kontrolnych" w poprzek dróg i ulic, przed którymi tworzą się kolejki. Najczęściej nie da się przez nie przejechać bez łapówki. "Każdy punkt kontrolny to +opłaty+ od 10 do 50 rubli" - mówił rzecznik.
Towarzysząca rzecznikowi Aleksiejewa, znana dysydentka i obrończyni praw człowieka, uważa, że wojskowi są zainteresowani jak najdłuższym utrzymywaniem takiego stanu w Czeczenii. Dlatego dokonują wielu prowokacji, byle tylko przedłużać wojnę. Również część obserwatorów w Moskwie twierdzi, że dowództwo armii robi na wojnie interesy i broni się przed pojawiającymi się na Kremlu zapowiedziami wycofania wojsk.

Jednym ze sposobów podsycania wrzenia w republice jest zabijanie przez czerwonoarmistów przedstawicieli promoskiewskiej czeczeńskiej milicji, o co następnie oskarża się separatystów, mówiła powołując się na  mówiła Aleksiejewą, powołując się na przedstawicieli czeczeńskich służb bezpieczeństwa. Prowadzi to do eskalacji konfliktu.

"(Czeczeńscy) milicjanci twierdzą, że - z jednej strony -zabijają ich bojownicy, którzy uważają ich za kolaborantów, z drugiej zaś - przedstawiciele sił federalnych, którzy nie chcą wycofania wojsk z  Czeczenii".
Mironow dotychczas jeździł na Kaukaz jako oficjalny przedstawiciel i spotykał się głównie z władzami, zaś tym razem zobaczył - jak to określił - jak sprawy wyglądają "na dole". Mironow, specjalny przedstawiciel prezydenta Rosji ds. praw człowieka, w ubiegłym tygodniu (19-22 sierpnia) przebywał w Czeczenii wraz z szefową moskiewskiej Grupy Helsińskiej, Ludmiłą Aleksiejewą.

em, pap