"Datki na wybory to kupowanie ustaw". Occupy Wall Street prostestuje przed sądami

"Datki na wybory to kupowanie ustaw". Occupy Wall Street prostestuje przed sądami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ruch Occupy the Courts prostestuje w USA (fot. EPA/ANDY RAIN/PAP)
Przed budynkiem Sądu Najwyższego w Waszyngtonie demonstrują działacze antykorporacyjnego ruchu "99 procent", żądając uchylenia decyzji sądu sprzed dwóch lat, która zniosła ograniczenia w donacjach na kampanie polityczne kandydatów w wyborach.
Protest, tym razem pod hasłem "Occupy the Courts" (Okupuj sądy), trwa też przed ponad stu sądami federalnymi niższej instancji w USA. Jak twierdzą krytycy, decyzja Sądu Najwyższego znana pod nazwą "Citizen United v. Federal Election Commission" jeszcze bardziej zwiększyła rolę pieniędzy w wyborach, wzmacniając w ten sposób wpływy potężnych finansowo grup nacisku na ich wynik. - Decyzja sądu sprawiła, że ukradziono nam demokrację. Datki korporacji na wybory nie są po prostu datkami - to są inwestycje. Umożliwiają one kupowanie ustaw - powiedział działacz związanej z  ruchem Occupy grupy "Move to Amend" David Cobb. 

Sąd Najwyższy - który swe orzeczenie wydał większością 5 do 4 głosów -  argumentował, że nieograniczone donacje są formą wyrażania opinii i  jako takie są chronione pierwszą poprawką do konstytucji gwarantującą wolność słowa. Krytycy decyzji uważają jednak, że poprawka ta zapewnia wolność wypowiedzi tylko osobom, a nie organizacjom kierującym się zasadą zysku, jak korporacje.

Decyzja SN zniosła poprzednie restrykcje nałożone na agitację przedwyborczą uprawianą przez korporacje. Na jej podstawie mogą one wpłacać nieograniczone kwoty na konto tzw. komitetów akcji politycznej (ang. PACs), które wykorzystują te fundusze na przedwyborcze ogłoszenia telewizyjne popierające kandydatów i ich programy. Warunkiem jest tylko to, by PACs zachowały niezależność, czyli - jak to określa prawo - "nie koordynowały" publikacji tych ogłoszeń z  kandydatami. W praktyce jest to fikcja, gdyż nie sposób skontrolować, czy komitety i finansujący je sponsorzy nie porozumiewają się z  kandydatami.

Kryjącą się w tym hipokryzję wyszydzili w ubiegłym tygodniu popularni satyrycy Jon Stewart i Stephen Colbert z telewizji Comedy Central. W czasie obecnych prawyborów republikańskich tzw. Super-PACs, finansowane przez około stu multimilionerów-stronników GOP, stały się narzędziem bezpardonowych ataków personalnych na przeciwników popieranych przez nie kandydatów. Na niedawnej debacie w Karolinie Południowej kandydaci walczący o  nominację prezydencką, Mitt Romney i Newt Gingrich, zarzucali sobie nawzajem kłamstwa w tych spotach. Każdy odpowiadał na zarzuty, że "nie ma z tym nic wspólnego" - bo PACs "działają niezależnie".

ja, PAP