Syria: krwawe walki wokół stolicy. Armia buntowników rośnie w siłę

Syria: krwawe walki wokół stolicy. Armia buntowników rośnie w siłę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Próba sił między prezydentem Baszarem el-Asadem, a jego przeciwnikami trwa (fot. EPA/YOUSSEF BADAWI/PAP)
Syryjska armia nasiliła ofensywę w celu odzyskania wschodnich przedmieść Damaszku, w której zginęło ponad 20 ludzi, w tym wielu cywilów. Jednocześnie szeregi armii opuszcza coraz więcej żołnierzy - informują obrońcy praw człowieka. Demonstracje przeciwko Asadowi, krwawo tłumione przez siły rządowe, wybuchły w Syrii w marcu 2011 roku. Według ONZ od czasu rozpoczęcia protestów, zainspirowanych wydarzeniami tzw. arabskiej wiosny, zginęło ponad 5,4 tys. ludzi.
Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka 29 stycznia w południe bilans zaciętych walk w okolicach stolicy wyniósł co najmniej 22 zabitych - 16 wojskowych, pięciu cywilów i dezerter z  syryjskiej armii. Inni obrońcy praw człowieka mówią, że na stołecznych przedmieściach zginęło co najmniej 14 cywilów i pięciu bojowników z Wolnej Armii Syryjskiej (WAS), złożonej głównie z dezerterów.

Szczególnie zacięte walki toczą się między regularną armią a dezerterami w Guta, ok. 10 km od Damaszku. Jeden z dowódców Wolnej Armii Syryjskiej relacjonował, że walki zbliżają się do stolicy. Jego zdaniem, coraz więcej żołnierzy przechodzi na stronę przeciwników reżimu, a 28 stycznia w mieście Rastan dezercji dopuściło się 50 żołnierzy, w tym oficerowie, z których większość dołączyła do WAS. Liczebność Wolnej Armii Syryjskiej szacuje się na ok. 40 tys. ludzi.

O świcie do Guta wjechały autobusy i transportery opancerzone z  ok. 2 tys. wojskowych, a także co najmniej 50 czołgów. - To wojna miejska. Na ulicach leżą ciała -  powiedział jeden z bojowników w innej miejscowości na przedmieściach Damaszku, Kfar Batna. W ciągu ostatnich 24 godzin reżim rozpoczął "bezprecedensową ofensywę z użyciem ciężkiej artylerii" przeciwko ośrodkom oporu w okolicach Damaszku, a  także w Hamie - twierdzi dowódca WAS.

Od 24 stycznia w Syrii zginęło co najmniej 230 osób, w tym blisko 150 cywilów - wynika z szacunków agencji AFP. To  właśnie nasilenie przemocy doprowadziło do podjęcia w sobotę decyzji o  zawieszeniu misji obserwacyjnej Ligi Arabskiej w Syrii. 5 lutego mają się zebrać arabscy szefowie dyplomacji, aby  zdecydować, czy ostatecznie zakończyć misję w Syrii i wycofać stamtąd obserwatorów. Do tego czasu obserwatorzy mają pozostać w Damaszku. Władze syryjskie wyraziły zaskoczenie decyzją o zawieszeniu misji i  oświadczyły, że posunięcie to ma na celu wywarcie wpływu na Radę Bezpieczeństwa ONZ i uprawdopodobnienie zagranicznej interwencji w Syrii.

29 stycznia do Nowego Jorku udał się szef Ligi Arabskiej Nabil el-Arabi, który na forum Rady Bezpieczeństwa ma poruszyć temat przemocy w Syrii i zabiegać o poparcie dla planu odsunięcia od władzy prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Przedstawiony przez Ligę plan zakończenia konfliktu w Syrii napotyka jednak opór Rosji i Chin, dwóch stałych członków Rady Bezpieczeństwa, dysponujących prawem weta. Arabi wyraził nadzieję, że Moskwa i Pekin zmienią stanowisko, ponieważ z tymi krajami "są prowadzone rozmowy".

PAP, arb