Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka poinformowało, że na Baba Amro spadło co najmniej 250 pocisków i rakiet. Ocenia się, że uciekło 60 proc. ze 100 tysięcy mieszkańców dzielnicy. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka poinformowało, że pod ostrzałem znalazły się też dwie inne dzielnice miasta, Chalidija i Karm el-Zejtun. Właśnie na Hims, trzecim co do wielkości mieście kraju, koncentrują się w ostatnich dwóch tygodniach ataki sił rządowych. 3 lutego wojsko wierne Asadowi rozpoczęło ofensywę na miasto, w wyniku której zginęło kilkaset osób. Źródła w opozycji twierdzą, że czołgi znajdują się już w sąsiadującej z Baba Amro dzielnicy Inszaat.
Mija blisko rok, od kiedy w Syrii rozpoczęły się demonstracje przeciwko reżimowi prezydenta Asada. Początkowo pokojowe wystąpienia, brutalnie tłumione przez władze, przerodziły się w opór zbrojny. Przeciwko Asadowi zwrócili się dezerterzy z armii, którzy utworzyli Wolną Armię Syryjską, walczącą z siłami rządowymi.
Według obrońców praw człowieka konflikt pochłonął już około 7 tys. ofiar. Odpowiedzialność za rozlew krwi większość światowej opinii publicznej przypisuje głównie władzom w Damaszku. Ostatni styczniowy bilans ONZ mówił o 5,4 tys. zabitych. Od tego czasu ONZ nie aktualizuje liczby ofiar, ponieważ trudno jest zweryfikować nadchodzące doniesienia o zabitych. Władze syryjskie twierdzą z kolei, że "terroryści" chcą podzielić kraj. Rząd twierdzi, iż zbuntowana ludność i wspierający ją żołnierze są świetnie uzbrojeni i posiadają m.in. broń izraelską.
ja, PAP