- Ten tragiczny incydent jest nowym przejawem cynicznej brutalności reżimu Asada - powiedziała agencji AFP rzeczniczka amerykańskiego departamentu stanu Victoria Nuland. - Moskwa zdecydowanie potępia sytuacje, w której nie po raz pierwszy dochodzi w Syrii do śmierci zagranicznych korespondentów i jest nią ogromnie zaniepokojona - oświadczyło rosyjskie MSZ. - To tragiczne zdarzenie pokazuje po raz kolejny, że jak najszybciej trzeba zakończyć przemoc w tym kraju - dodano w komunikacie.
Z kolei szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton określiła śmierć dziennikarzy jako "zbrodnię", potępiając ją "w najostrzejszy sposób". Rzeczniczka Ashton poinformowała, że szefowa dyplomacji UE "jest przerażona sytuacją w Syrii, zwłaszcza w mieście Hims, gdzie reżim kontynuuje brutalne represje i ataki na ludność cywilną". - Eskalacja przemocy w tym kraju musi się natychmiast skończyć - apelowała rzeczniczka. - Syryjskie władze muszą zezwolić pracownikom organizacji humanitarnych na pełną i bezwarunkową możliwość dostarczenia pomocy humanitarnej - dodała.
Dwoje zachodnich dziennikarzy zginęło w środę w mieście Hims, na zachodzie Syrii, gdzie pociski sił rządowych trafiły w dom, w którym mieszkali reporterzy w dzielnicy Baba Amro. Zabici dziennikarze to Marie Colvin pracująca dla brytyjskiego "Sunday Timesa" i fotoreporter Remi Ochlik, który niespełna dwa tygodnie temu dostał nagrodę World Press Foto za cykl zdjęć z Libii. Oboje byli doświadczonymi korespondentami wojennymi. Według organizacji Reporterzy bez Granic (RSF) liczba zagranicznych dziennikarzy, którzy zginęli w Syrii, głównie w Hims, od początku antyprezydenckiej rewolty, wzrosła do siedmiu.
W ostatnich tygodniach na Hims, trzecim co do wielkości mieście kraju, koncentrują się ataki sił rządowych. 3 lutego wojsko wierne prezydentowi Asadowi rozpoczęło ofensywę na miasto, w wyniku której zginęło kilkaset osób.eb, PAP
Czytaj więcej na Wprost.pl:
Laureat World Press Photo i znana dziennikarka zginęli w Syrii