Jemeńczycy "wybrali" sobie prezydenta. Jedyny kandydat otrzymał 99,8 proc. głosów

Jemeńczycy "wybrali" sobie prezydenta. Jedyny kandydat otrzymał 99,8 proc. głosów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Abd ar-Rab Mansur al-Hadi (fot. EPA/YAHYA ARHAB/PAP) 
99,8 proc. głosów otrzymał w wyborach prezydenckich w Jemenie wiceprezydent Abd ar-Rab Mansur al-Hadi, będący jedynym kandydatem - poinformowała Centralna Komisja Wyborcza w Sanie. Według ostatecznych wyników w głosowaniu wzięło udział ponad 6,6 mln wyborców na ponad 10,2 mln uprawnionych do głosowania. Frekwencja wyniosła 66 proc.
Al-Hadi jest następcą prezydenta Alego Abd Allaha Salaha, przeciwko któremu przez wiele miesięcy w całym kraju trwały demonstracje. Przed wyborami obserwatorzy zwracali uwagę, że ponieważ rezultat wyborów jest z góry znany, jedyną oznaką realnego poparcia dla następcy Salaha będzie frekwencja wyborcza.

Nowy szef państwa zostanie zaprzysiężony w parlamencie 25 lutego, a  oficjalnie obowiązki obejmie dwa dni później podczas ceremonii w pałacu prezydenckim. Władzę ma mu wówczas formalnie przekazać dotychczasowy prezydent - sprecyzowała komisja w komunikacie. Nie poinformowano jednak, czy Salah uczyni to osobiście - dotychczasowy prezydent przebywa bowiem na leczeniu w Stanach Zjednoczonych. Mimo to jeszcze 22 lutego bliski współpracownik Salaha zapewniał, że odchodzący prezydent powróci do Sany na uroczystość przekazania władzy swojemu następcy.

Sam Salah apelował przed wyborami o głosowanie na wiceprezydenta. Niektórzy Jemeńczycy obawiają się jednak, że Hadi, który urząd sprawuje od 1994 r., będzie jedynie marionetką w rękach dotychczasowego szefa państwa. Ali Abd Allah Salah, który szefem państwa był przez 33 lata, udał się do USA po zaakceptowaniu w listopadzie 2011 r. porozumienia wypracowanego przez Radę Współpracy Zatoki Perskiej (GCC). Na mocy porozumienia Salah zrzekł się władzy w zamian za immunitet dla siebie i swoich współpracowników, dzięki czemu nie odpowiedzą oni przed sądem za śmierć setek ludzi podczas zeszłorocznych demonstracji, brutalnie tłumionych przez siły rządowe.

PAP, arb