Holendrzy nie ustępują

Holendrzy nie ustępują

Dodano:   /  Zmieniono: 
Holandia nie godzi się na objęcie nowych członków dopłatami bez ich stopniowego znoszenia w krajach "15". Chce też możliwości wykluczania państw łamiących unijne reguły.
"Jeśli mówi się o ważnej kwestii dopłat bezpośrednich i o tym, że  rozwiązaniem ma być stopniowe obejmowanie nimi nowych krajów, to  stanowisko rządu i parlamentu holenderskiego jest takie, że nie powinno się tego robić bez równoczesnej stopniowej eliminacji dopłat dla innych" - powiedział premier Jan Peter Balkenende po  czwartkowym spotkaniu z szefem Komisji Europejskiej Romano Prodim.

Szef rządu holenderskiego zwrócił też uwagę, że parlament upoważnił go do walki na rozpoczynającym się szczycie w Brukseli o wzmocnienie klauzul ochronnych, które mają zabezpieczyć Unię przed zaburzeniami, na jakie mogłoby narazić ją łamanie przez nowych członków reguł unijnych na  jednolitym rynku, we współpracy sądowniczej, imigracyjnej czy  wizowej. Wpisane do Traktatu Członkowskiego klauzule pozwalałoby wykluczyć nowe państwo z tych dziedzin, w których nie  przestrzegałoby ono wspólnych reguł.

"Komisja wyraziła zaniepokojenie (opóźnieniami w przygotowaniach niektórych kandydatów, w tym Polski) i dlatego parlament holenderski oświadczył, że trzeba poprawić klauzule ochronne" -  powiedział Balkenende.

Zapewnił, że jego parlament dostrzega "historyczną wagę poszerzenia Unii. Podzielamy pogląd, że przyniesie ono nowe perspektywy dla nowych krajów. Ale jeśli patrzymy na poszerzenie, musimy też patrzeć na konsekwencje, na uzgodnione kryteria członkostwa" - tłumaczył.

Balkenende zlekceważył wystosowane godzinę wcześniej przez Prodiego ostrzeżenie, żeby nie wiązać poszerzenia z dyskusją o  przyszłej reformie wspólnej polityki rolnej i budżetu unijnego.

Dla premiera Holandii "jest ważne, żeby rozmawiać o długofalowych konsekwencjach poszerzenia dla wspólnej polityki rolnej i żeby rozmawiać o tym już dzisiaj. Nie tylko o sytuacji do 2006 roku, ale i po 2007 roku" - podkreślił.

Komisja Europejska i większość państw Unii z Francją na czele uważa, że dyskusja o reformie systemu finansowania Unii powinna się odbyć dopiero w 2005-2006 roku, gdyż do końca 2006 roku obowiązują plany budżetowe i zasady wspólnej polityki uzgodnione w  1999 roku na szczycie w Berlinie.

Jednak już teraz Niemcy, Holandia, Wielka Brytania i Szwecja domagają się gwarancji, że w chwili uzgadniania nowych planów budżetowych na okres 2007-2013 dojdzie do reformy zapobiegającej wzrostowi ich składki do wspólnej kasy.

Te cztery państwa są bowiem głównymi płatnikami netto, to znaczy wpłacają do unijnego budżetu znacznie więcej, niż z niego otrzymują. Obawiają się one, że bez reformy po 2006 roku nastąpi "eksplozja" unijnych wydatków i ich wkładów do kasy UE. Nie  przyjmują do wiadomości zaprzeczeń Komisji Europejskiej i innych rządów.

em, pap