"Nie było wyborów, nie mamy prezydenta". Moskwa protestuje przeciwko Putinowi

"Nie było wyborów, nie mamy prezydenta". Moskwa protestuje przeciwko Putinowi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie wszyscy Rosjanie akceptują wyborcze zwycięstwo Putina (fot. EPA/ALEXEI NIKOLSKY/RIA NOVOSTI/GOVERNMENT PREAA SERVICE/PAP)
Przeciwnicy Władimira Putina zgromadzili się na Nowym Arbacie, w centrum Moskwy, aby zażądać odejścia wybranej 4 marca głowy państwa. Uczestnicy manifestacji domagają się również nowych wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Według organizatorów w demonstracji uczestniczyło mniej więcej 25 tys. osób. Policja liczbę uczestników oszacowała na 10 tys. ludzi. Niezależni obserwatorzy podają, że wzięło w niej udział kilkanaście tysięcy osób.
Akcja odbywa się pod hasłem "To nie były wybory, to nie jest prezydent". Zgromadzeni skandowali: "Rosja bez Putina!", "Putin nie jest naszym prezydentem!", "Oddajcie nam wybory!" i "To my jesteśmy władzą!". Wśród występujących - oprócz przywódców opozycji, w tym lidera zdelegalizowanej Republikańskiej Partii Rosji (RPR) Władimira Ryżkowa i  szefa Zjednoczonego Frontu Obywatelskiego (OGF) Garriego Kasparowa -  byli niezależni obserwatorzy wyborów prezydenckich, którzy opowiedzieli o licznych przypadkach fałszerstw wyborczych. - Ta władza nie ma legitymacji. Owszem, przestraszyła się i poszła na  ustępstwa. Nie zamierza jednak przeprowadzić kompleksowych reform politycznych - oświadczył Ryżkow.

Przywódca RPR zaprzeczył, jakoby opozycja nie miała programu politycznego. - Będziemy żądać wolności słowa oraz nowych wyborów parlamentarnych i prezydenckich na podstawie nowej ordynacji. Będziemy też żądać zniesienia cenzury i uwolnienia więźniów politycznych -  zapowiedział Ryżkow. Z kolei Kasparow określił wybory jako "operację specjalną władz z wykorzystaniem wszystkich rezerw administracyjnych". - Prawdziwa opozycja nie została dopuszczona do wyścigu wyborczego. A mimo to  władzom potrzebne były masowe fałszerstwa - zauważył lider OGF. Najbardziej radykalny był szef Frontu Lewicy Siergiej Udalcow, który wezwał oponentów Putina do masowych wystąpień ulicznych i strajków. Udalcow podkreślił, że 1 maja na ulice Moskwy powinien wyjść co najmniej milion ludzi. Po zakończeniu demonstracji przywódca Frontu Lewicy z grupą swoich stronników próbował zorganizować pochód i przemaszerować na plac Aleksandra Puszkina. Policja do tego nie dopuściła. Zatrzymała trzy osoby, w tym samego Udalcowa. W innym miejscu policjanci zatrzymali około 25 nacjonalistów, którzy także usiłowali zorganizować nielegalny marsz.

W związku z antyprezydenckimi demonstracjami władze Moskwy podjęły nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Na  wszystkich ulicach i placach w centrum miasta obecne były setki policjantów, funkcjonariuszy sił specjalnych policji (OMON). Antyputinowskie manifestacje odbyły się też w kilku innych miastach, w  tym w Petersburgu, Niżnym Nowogrodzie, Jekaterynburgu, Ufie i  Nowosybirsku. W Petersburgu i Niżnim Nowogrodzie organizatorzy nie mieli zezwolenia na  swoje akcje. W tym pierwszym mieście OMON zatrzymał około 50 osób, a w  drugim - ponad 40.

PAP, arb