USA: agenci, zabawiający się z kolumbijskimi prostytutkami nie narazili prezydenta

USA: agenci, zabawiający się z kolumbijskimi prostytutkami nie narazili prezydenta

Dodano:   /  Zmieniono: 
prezydent USA Barack Obama uważa, że jego ochrona "jest znakomita" (fot. EPA/BOB PEARSON/PAP) 
Członkowie Kongresu USA badający sprawę agentów Secret Service, którzy zabawiali się z prostytutkami w Kolumbii, niepokoją się, że mogło to narazić na szwank bezpieczeństwo prezydenta Baracka Obamy. Administracja zapewnia jednak, że do tego nie doszło.

Republikański senator Charles Grassley z senackiej Komisji Wymiaru Sprawiedliwości powiedział, że Dania Suarez, z którą spędzał noc szef grupy agentów w hotelu w Cartagenie, mogła być "szpiegiem rosyjskim".

Przed komisją odbywają się przesłuchania w sprawie skandalu. W  imieniu administracji wyjaśnienia składa minister bezpieczeństwa kraju Janet Napolitano. Demokratyczny przewodniczący komisji, senator Patrick Leahy zapytał ją, czy agenci ochrony prezydenta są odpowiednio przeszkoleni co do  ryzyka intymnych kontaktów z cudzoziemkami. Napolitano odpowiedziała, że szkolenie agentów "skupia się na  zachowaniu zgodnym z najwyższymi standardami moralnymi". Zapewniła też, że w wyniku ich kontaktów z prostytutkami w Kolumbii bezpieczeństwo prezydenta nie było narażone na żadne ryzyko. Agenci spędzali noc z przedstawicielkami najstarszej profesji w  Cartagenie w przeddzień przyjazdu tam Obamy na szczyt państw obu Ameryk 12 kwietnia.

24 kwietnia wieczorem prezydent Obama był gościem programu telewizyjnego prowadzonego przez komika Jimmy'ego Fallona, który zapytał go o sprawę agentów. Prezydent odpowiedział, że incydent nie powinien przesłonić zasług jego ochrony, która jest "znakomita". - Nie wiem, co tamci (w Cartagenie - red.) sobie myśleli. Dlatego już nie pracują - dodał. Sześciu spośród dwunastu agentów, którym zarzucono kontrakty z  prostytutkami, zwolniono ze służby, a dalszych dwóch podało się do dymisji.

"Washington Post" tymczasem podał, że funkcjonariusze Secret Service zwolnieni w związku ze skandalem twierdzą, iż nie zasługują na to, gdyż ich przełożeni tolerowali dotychczas podobne zachowanie w czasie podróży prezydentów. Ostrzegają oni, że mogą teraz opowiedzieć mediom o tym, jak w czasie takich podróży uczęszczali do nocnych klubów, pili tam i spędzali noce z  prostytutkami.

is, PAP