Negatywni bohaterowie najnowszego skandalu w Waszyngtonie, agenci Secret Service, spędzali noce z prostytutkami nie tylko w Kolumbii. Jak podała lokalna telewizja CBS w Seattle, do kontaktów takich doszło także w Salwadorze.
Na krótko przed wizytą prezydenta Baracka Obamy w stolicy Salwadoru w 2011 r. jego ochroniarze odwiedzili miejscowy klub nocny i skorzystali z usług seksualnych jego pracownic - powiedział korespondent CBS w Seattle, powołując się na anonimowego rozmówcę, pracownika firmy wykonującej zlecenia w Salwadorze, zatrudnionej przez władze USA.
Przynajmniej dwóch agentów Secret Service - twierdzi informator - miało sprowadzić kobiety do swojego hotelu. Jeden z agentów powiedział mu, żeby "się nie martwił", bo oni "robią to stale".
Poproszony o komentarz rzecznik ochrony prezydenta Edwin Donovan sugerował, że relacje te nie muszą być wiarygodne. Zaznaczył jednak, że jeśli okażą się prawdziwe, sprawa "zostanie zbadana w odpowiedni sposób". Wcześniej sekretarz ds. bezpieczeństwa kraju Janet Napolitano powiedziała komisji Kongresu, że Secret Service nie otrzymał informacji, by do podobnych incydentów z jego agentami jak w Kolumbii doszło w innych krajach.
zew, PAP