"Nie można umierać wchodząc do szkoły". Włochy oburzone po zamachu na liceum

"Nie można umierać wchodząc do szkoły". Włochy oburzone po zamachu na liceum

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na razie nikt nie przyznał się do ataku na włoskie liceum (fot. EPA/BIAGIO CLAUDIO LONGO/PAP)
"Dranie", "nikczemnicy" - takie okrzyki wznosiło przed Panteonem w Rzymie kilkaset osób, które zgromadziły się tam na wiadomość o zamachu na szkołę średnią w Brindisi na południu Włoch. W wybuchu zginęła 16-letnia uczennica, a dziewięcioro uczniów jest rannych.

We włoskiej stolicy, podobnie jak w innych miastach, zwołano wiece na znak protestu przeciwko pierwszemu w tym kraju zamachowi na szkołę. Nikt nie przyznał się do podłożenia ładunków wybuchowych przed bramą placówki, ale nie wyklucza się, że mogła stać za tym mafia z Apulii, która w Brindisi jest szczególnie mocna i aktywna.

Uczestnicy demonstracji przed rzymskim Panteonem przynieśli kwiaty, niektórzy nie mogli powstrzymać łez czy wrogich okrzyków pod adresem sprawców zamachu, który wstrząsnął Włochami. Oddano hołd 16-letniej Melissie Bassi, która zginęła przed swoją szkołą. Ludzie mówili, że "mafia znów zaczyna zabijać" i podkreślali, że do Włoch powrócił nastrój napięcia. "Nie można umierać wchodząc do szkoły" - brzmiał napisał na jednym z transparentów.

PAP, arb