Jak zabijają Amerykanie? Obama wybiera terrorystę, a rebeliantem jest każdy w jego pobliżu

Jak zabijają Amerykanie? Obama wybiera terrorystę, a rebeliantem jest każdy w jego pobliżu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Barack Obama (fot. EPA/Kristoffer Tripplaar/PAP) 
Prezydent USA Barack Obama osobiście nadzorował tajną procedurę, według której ułożono listę członków Al-Kaidy do zabicia - pisze "New York Times".
Pisząc o "liście ludzi do zabicia" dziennik powołuje się na  dziesiątki wyższych rangą przedstawicieli administracji Obamy i byłych doradców. Listę ułożono w ramach działań wojennych z wykorzystaniem dronów przeciwko Al-Kaidzie i jej odgałęzieniom w Pakistanie i Jemenie. - Obama jest gotów podejmować decyzje w sprawie zakresu tych działań - wyjaśnił dziennikowi Thomas Donilon, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego. - Prezydent uważa, że jest odpowiedzialny za pozycję USA w  świecie - dodał.

Około stu przedstawicieli walki z terroryzmem analizowało poszczególne biogramy, zanim podczas wideokonferencji zorganizowanej przez Pentagon zaproponowali umieszczenie nazwiska na liście podejrzanych działających w Jemenie i Somalii - wyjaśnił amerykański dziennik. Tak samo miała zrobić CIA z podejrzanymi w Pakistanie. Nazwiska następnie zostały przekazane prezydentowi Obamie, który wydaje zgodę na każde uderzenie w Jemenie i Somalii oraz na niektóre operacje w Pakistanie.

Obama miał osobiście wydać zgodę na zabicie podejrzanych - np. muzułmańskiego duchownego Anwara al-Awlakiego - jednej z  głównych, według władz USA, postaci Al-Kaidy. Awlaki, który miał amerykańskie obywatelstwo, zginął w zeszłym roku w Jemenie w wyniku nalotu samolotu bezzałogowego. Prezydent USA miał określić - według byłego szefa gabinetu Białego Domu Williama Daleya - decyzję zabicia Awlakiego jako "łatwą".

"New York Times" pisze również o wewnętrznej debacie na temat kontrowersyjnej metody stosowanej przez administrację przy liczeniu ofiar amerykańskich operacji - według niej człowiek zdolny do walki znaleziony w określonym promieniu od podejrzanego z listy jest również uważany za rebelianta.

PAP, arb