Decyzję o skreśleniu przystanku z komunikacyjnej mapy miasta podjęto tuż po ataku szaleńca, który w Mediolanie rzucił w Berlusconiego ciężką statuetką, raniąc ówczesnego premiera Włoch w twarz. Już wcześniej jednak włoskie służby specjalne w związku z pojawiającym się pogróżkami pod adresem premiera zwracały uwagę na to, że jego prywatny rzymski dom nie jest właściwie chroniony i stoją wokół niego tylko ogromne donice, które uniemożliwiają jedynie zaparkowanie samochodu. Przystanek uznano wtedy za zagrożenie dla bezpieczeństwa szefa rządu. Gdy decyzję w tej sprawie zrealizowano, zaprotestowały liczne środowiska i rozpoczęła się batalia o przywrócenie przystanku. Po tym, jak listopadzie zeszłego roku rząd Silvio Berlusconiego upadł, autobusy 18 linii, w tym kilku nocnych, wciąż nie mogły zatrzymywać się koło jego wielkiej rezydencji.
W ostatnich tygodniach specjalną interpelację w tej sprawie złożyli w parlamencie senatorowie centrolewicowej Partii Demokratycznej. Działające w Rzymie stowarzyszenie użytkowników transportu publicznego wystosowało zaś wniosek o interwencję do ministerstwa spraw wewnętrznych. Argumentowano, że pasażerowie muszą pokonywać duże odległości na piechotę, gdyż nie mogą wysiąść z autobusu w pobliżu tak ważnego węzła komunikacyjnego, jak Plac Wenecki. Ostatecznie władze miejskie wyraziły zgodę na ponowną lokalizację przystanku i wydały specjalne rozporządzenie w tej sprawie.
PAP, arb