Światowe agencje interpretują decyzję prezydenta jako "zaskakujący zwrot" w negocjacjach trwających od wyborów parlamentarnych 6 maja. Socjalistyczna Partia Serbii (SPS) Daczicia zapowiadała wcześniej utworzenie koalicji z prozachodnią Partią Demokratyczną (DS) byłego prezydenta Borisa Tadicia, który miał objąć tekę premiera.
Jak pisze AP, Daczić - rzecznik serbskiego prezydenta Slobodana Miloszevicia z czasów wojny na Bałkanach w latach 1990. - zerwał rozmowy z Demokratami, ponieważ nacjonaliści z Serbskiej Partii Postępowej (SNS) Nikolicia zaproponowali mu stanowisko szefa rządu.
Polityczny zwrot oznacza zdaniem AP powrót do władzy w Serbii dawnych sojuszników Miloszevicia. Socjaliści i nacjonaliści stracili władzę po fali ulicznych protestów na jesieni 2000 roku. Miloszević zmarł sześć lat później w Hadze podczas procesu przed oenzetowskim trybunałem ds. zbrodni wojennych na terenie byłej Jugosławii.
Dpa zwraca uwagę, że zarówno nacjonaliści jak i socjaliści wielokrotnie zapewniali, że zrewidowali swoje skrajnie nacjonalistyczne poglądy i są dziś proeuropejskie i demokratyczne.
Agencje interpretują decyzję prezydenta o powierzeniu misji tworzenia rządu Dacziciowi jako kolejny - po porażce w wyborach prezydenckich - cios dla lidera demokratów Tadicia. Szef Demokratów przegrał w drugiej rundzie wyborów prezydenckich 20 maja z Nikoliciem.
AP zwraca uwagę na silne związki Nikolicia z Rosją i przewiduje wzrost wpływów rosyjskich na Bałkanach. Agencja wyraża ponadto obawę co do dalszych negocjacji z UE. Również Reuters pisze o niepokojach co do dalszego przebiegu rozmów akcesyjnych. Socjaliści chcą między innymi zakończyć współpracę z Międzynarodowym Funduszem Walutowym (MFW).
Serbia nękana jest od półtora roku skutkami głębokiego społecznego i gospodarczego kryzysu.sjk, PAP