Były szef MSW Ukrainy kazał śledzić "truciciela" Juszczenki? Odpowie przed sądem

Były szef MSW Ukrainy kazał śledzić "truciciela" Juszczenki? Odpowie przed sądem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dwóch i pół roku więzienia zażądał prokurator dla byłego szefa MSW Ukrainy (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Dwóch i pół roku więzienia zażądał prokurator dla byłego szefa MSW Ukrainy Jurija Łucenki, który odbywając obecnie karę czterech lat pozbawienia wolności, w toczącym się w Kijowie procesie oskarżony jest nadużycie władzy w czasach, gdy pracował w rządzie.

Łucenko, przeciwnik polityczny prezydenta Wiktora Janukowycza, stanał przed sądem za to, że będąc szefem MSW z naruszeniem prawa wydał zgodę na śledzenie osoby, która mogła mieć związek z próbą otrucia w 2004 roku ówczesnego kandydata na prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki. Jest to Wałentyn Dawydenko, kierowca i ochroniarz byłego wiceszefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) Wołodymyra Saciuka. To właśnie ten ostatni był gospodarzem przyjęcia, na którym miało dojść do próby otrucia Juszczenki.

Winnych otrucia Juszczenki nie ma 

Oskarżenie uważa Dawydenkę za poszkodowanego w tej sprawie, choć on sam niejednokrotnie powtarzał, że nie ma żadnych pretensji wobec Łucenki i nie uważa się za pokrzywdzonego. Żądając 2,5 roku więzienia dla byłego szefa MSW prokurator Dmytro Łobań oświadczył, iż osobiste stanowisko Dawydenki nie może być decydujące w ustalaniu werdyktu sądu. Do próby otrucia byłego prezydenta Juszczenki doszło podczas prezydenckiej kampanii wyborczej w 2004 roku, w której Juszczenko starł się z obecnym prezydentem Janukowyczem.

Juszczenko zaczął narzekać na złe samopoczucie po kolacji, wydanej przez Saciuka we wrześniu 2004 roku. Austriaccy lekarze orzekli później, że pogorszenie stanu jego zdrowia było spowodowane zatruciem dioksynami, czyli silnie toksycznymi związkami chemicznymi o działaniu rakotwórczym. Ślady ich działania widoczne są na twarzy Juszczenki do dziś. Toczące się od kilku lat śledztwo nie ustaliło, kto stoi za próbą otrucia.

W 2006 roku ukraińska prasa pisała, powołując się na źródła milicyjne, że dioksyny mógł podać Juszczence ochroniarz Saciuka. Podczas pamiętnego przyjęcia na daczy swego szefa miał on nadzorować pracę kelnerów oraz sprawdzać serwowane gościom potrawy. Sam Saciuk wyjechał z Ukrainy do Rosji w roku 2005, unikając śledztwa w sprawie nadużyć służbowych popełnionych w czasie, gdy pracował w SBU. W latach 2005-2007 ukraińskie władze ścigały go listem gończym. Z poszukiwań zrezygnowano, gdy z Moskwy nadeszła wiadomość, że otrzymał on rosyjskie obywatelstwo. Saciuk wrócił na Ukrainę latem 2011 roku, ponad rok po objęciu prezydentury przez Wiktora Janukowycza.

Skazany za sprzeniewierzenie pieniędzy 

Łucenko, jeden z największych krytyków Janukowycza, w lutym został skazany za sprzeniewierzenie pieniędzy państwowych. Przyznał m.in. swemu kierowcy dodatek emerytalny o równowartości 16 tysięcy złotych.

Współpracownicy Łucenki oczekują, że sąd wyda wyrok w sprawie oskarżeń o śledzenie Dawydenki w przyszłym tygodniu. - Sądzimy, że nastąpi to we wtorek – powiedziała rzeczniczka byłego szefa MSW, Łarysa Sarhan.

ja, PAP