Chavez: burżuazja zagraża naszej rewolucji

Chavez: burżuazja zagraża naszej rewolucji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Hugo Chavez (fot. EPA/MIGUEL GUTIERREZ/PAP)
Walczący o reelekcję prezydent Wenezueli Hugo Chavez sięga po pomoc... Karola Marksa - w ostatnich dniach kampanii wyborczej mocniej uderza w tony walki klas i wzywa swoich zwolenników do obrony rewolucji przed zakusami burżuazji. W ostatnich dniach Chavez osobiście wręcza klucze do darowanych ludziom w ramach jednego z rządowych programów mieszkań, a jego działacze rozdają ludności bony żywnościowe. - Inwestycje społeczne w Wenezueli osiągnęły 50 mld dolarów - chwali się na spotkaniach z wyborcami i w rządowych mediach urzędujący prezydent.

- Wiem, że zwyciężę 7 października, was proszę tylko o nie zniżanie gardy, tak aby zwyciężyć przez nokaut - apelował na wiecu w mieście Barquisimeto na zachodzie kraju Chavez. Według kandydata Zjednoczonej Partii Socjalistycznej Wenezueli (PSUV) w najbliższych wyborach Wenezuelczycy "zagrają o życie". - W grze jest wyżywienie, zdrowie, mieszkanie, bezpłatne edukacja. Myślicie, że burżuazyjny rząd będzie je kontynuować? - pytał retorycznie zgromadzony tłum swoich sympatyków.

W obronie "socjalizmu XXI wieku"

Chavez ostrzegał, że jeśli zwycięży "kandydat burżuazji Henrique Capriles Radonski, znikną programy socjalne, z których skorzystały miliony osób i ucierpi rewolucja boliwariańska". Prezydent Wenezueli miał na myśli obronę zdobyczy "socjalizmu XXI wieku" - systemu arbitralnej dystrybucji państwowego majątku pochodzącego z eksploatacji przebogatych złóż surowców, głównie ropy i gazu.

Wcześniej Chavez ostrzegał podczas wiecu wyborczego w stanie Zulia, że opozycja planuje nie uznać wyników wyborów. - Nie pozwolimy, aby burżuazja sprowadziła Wenezuelę na drogę przemocy - zapewnił jednak. Jeszcze w lipcu Zgromadzenie Narodowe podjęło uchwałę wzywającą do odrzucenia przemocy w walce o prezydenturę, nie zapobiegło to jednak morderstwu trzech opozycyjnych działaczy zastrzelonych w ubiegły weekend.

Chiny i Rosja pomagają Chavezowi

Chavez przystąpił również do wyborczej ofensywy na arenie międzynarodowej. Przy wsparciu swoich sojuszników doprowadził do kilku propagandowo spektakularnych wydarzeń. W zeszłym tygodniu rosyjski Gazprom ogłosił wielomiliardowe inwestycje w wenezuelskim sektorze paliwowych w Delcie Orinoko. Natomiast 29 września Chińczycy wystrzelili wenezuelskiego satelitę "Miranda" (drugiego po krążącym już na orbicie "Simonie Boliwarze"). W lipcu Wenezuela została przyjęta do największego w Ameryce Południowej bloku wolnego handlu MERCOSUR. Wszystkie te osiągnięcia Chavez zapisuje na własne konto.

"Maminsynek" pokona Chaveza?

Swojego rywala Chavez nazywa m.in. "maminsynkiem" i "narzędziem jankeskiego imperializmu". Capriles stara się unikać odpowiadania na jego zaczepki. W swojej kampanii skupia się na sprawach bezpieczeństwa i walce z korupcją. Ubrany na luzie w dżinsy i w czapce bejsbolówce na głowie Capriles przekonywał w stolicy, że "chce, abyśmy za kilku lat wyobrazili nas sobie spacerujących przez te ulice nocą, ponieważ Caracas będzie bezpiecznym miastem, gdzie żyje się bez strachu". Capriles nawiązywał do programu darmowych mieszkań hojną ręką rozdawanych przez Chaveza: - Chcę wręczyć wam akty własności, chcę kraju, gdzie będziecie mieli pewność, że wasze dzieci odziedziczą majątek i nikt, kto będzie miał władzę nie będzie stanowił ku temu przeszkody.

Ostatnie sondaże wskazują, że nadal od 15 do 20 proc. wyborców w Wenezueli nie wie jeszcze, na kogo odda swój głos. To właśnie oni zdaniem analityków mogą zadecydować o wyniku wyborów.

PAP, arb