Inguskie władze poinformowały we wtorek, że dzień wcześniej obóz uchodźców czeczeńskich w Aki-jurt w Inguszetii, w pobliżu granicy z Czeczenią, został zlikwidowany. W jego okolice nie wpuszczono dziennikarzy i przedstawicieli organizacji pozarządowych.
Powołując się na jedną z mieszkanek obozu dla uchodźców Rosę Gajdukajewą, francuska agencja AFP napisała, że nie zostało w nim więcej niż 20 spośród 200 namiotów, w których mieszkało 2700 uchodźców. Według Gajdukajewej, namioty, których ludzie nie chcieli opuścić, były niszczone. "Proponują nam, byśmy wrócili do Groznego, gdzie nie ma mieszkań, albo mają nas ulokować u osób prywatnych w Inguszetii" - powiedziała kobieta.
O odroczenie zamknięcia obozów dla czeczeńskich uchodźców i niezmuszanie ich do powrotu do domu apelował także w ubiegłym tygodniu do Rosji ONZ-owski Urząd Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców (UNHCR). "Nasze prośby zostały, niestety, zignorowane i obóz jest w zasadzie pusty" - powiedział na briefingu w Genewie rzecznik wysokiego komisarza ds. uchodźców Kris Janowski.
Od wielu miesięcy władze rosyjskie zapowiadały odesłanie do domu około 70 tysięcy uchodźców, którzy przebywają w Inguszetii od 1999 roku, gdy Kreml wysłał do Czeczenii wojsko, by stłumić działania separatystów czeczeńskich. Zdecydowane działania w tym kierunku rosyjskie władze podjęły po odbiciu zakładników, wziętych w październiku przez czeczeńskie komando w moskiewskim teatrze.
Masowy powrót uchodźców jest częścią zabiegów Moskwy, która próbuje odmalowywać sytuację w Czeczenii jako powracającą do normy - ocenia korespondent agencji Reuters.
Według ostatnich danych ONZ, w Inguszetii przed likwidacją obozu przebywało 110 tysięcy uchodźców z Czeczenii.
Inguszetia, która wchodzi w skład Federacji Rosyjskiej i graniczy z separatystyczną Czeczenią, stała się głównym schronieniem dla uchodźców od czasu rosyjskiej operacji wojskowej z 1999 roku.
em, pap