"Fakt, że będzie to dzień wolny od pracy, ułatwia trochę sprawę" - pocieszał się burmistrz Michael Bloomberg na konferencji prasowej. Zwrócił się do mieszkańców Nowego Jorku, by - jeśli nie muszą - nie wychodzili z domów.
W Waszyngtonie i w Filadelfii sytuacja poprawiła się nieco w poniedziałek wieczór. Śnieg przestał tam padać koło południa. W stolicy warstwa śniegu ma grubość 40 centymetrów, ale w niektórych rejonach stanu Maryland zaspy mają prawie metrową grubość.
Na drogach regionu i na ulicach stolicy wystąpiły taki duże zakłócenia transportu, iż postanowiono zamknąć we wtorek urzędy i szkoły. Po raz pierwszy od siedmiu lat zamknięto muzea publiczne i ogród zoologiczny oraz główne obiekty zabytkowe.
Według informacji telewizyjnych, burzom śnieżnym przypisuje się śmierć ponad dziesięciu osób.
Opady śniegu zakłóciły również komunikację lotniczą. W Waszyngtonie, Nowym Jorki i Filadelfii zamknięte były cztery lotniska, a znaczna większość lotów z i do wielkich miast na północnym-wschodzie USA została odwołana.
Z powodu pogarszających się warunków atmosferycznych, w niedzielę wcześniej wrócił z Camp David do Białego Domu prezydent George W. Bush. W poniedziałek odwołał wizytę w Smithsonian Museum.
Stan ostrzegawczy ogłoszono w stanach Pensylwania, Wirginia, Delaware i Maryland oraz w dystrykcie federalnym Waszyngton.
Tegoroczna zima była na większości terytorium USA surowsza niż zwykle. W wielu regionach spadło dwukrotnie więcej śniegu, niż wynosi wieloletnia średnia.
em, pap