Reprezentująca Koronę Brytyjską w Australii gubernator generalna Quentin Bryce została oskarżona o "nadużycie zaufania", gdy wezwała do zmiany ustroju kraju na republikę - pisze "The Telegraph".
Reprezentującą Elżbietę II w Dominium Australii gubernator generalna Quentin Bryce wypowiedziała się ostro o... monarchii. Pierwsza kobieta w historii Australii na stanowisku gubernatora generalnego stwierdziła, że nadszedł czas, by Australia stała się republiką. - To dla nas policzek - mówią krytycy Bryce i dodają, że gubernator "nadużyła zaufania".
Niespodziewana wypowiedź Quentin Bryce rozbudziła na nowo dyskusję na temat związków Australii ze Wspólnotą Narodów. Gubernator generalną skrytykowali australijscy parlamentarzyści i monarchiści, zdaniem których Bryce wykazała się "brakiem wyczucia". - Przekroczyła granice - ocenił poseł Dean Smith.
Bryce bronił urodzony w Wielkiej Brytanii premier Australii Tony Abbott, monarchista i konserwatysta, według którego Bryce mogła chcieć wyrazić swoją opinię pod koniec okresu sprawowania funkcji gubernatora generalnego i zrobiła to "z gracją i stylem".
- Nie dziwię się, że to powiedziała - mówi "Telegraph" przyjaciel Bryce. - Od zawsze była republikanką, ale przestała nią być, gdy weszła do rządu - dodaje. Kadencja Bryce kończy się w marcu.
sjk, "The Telegraph"
Niespodziewana wypowiedź Quentin Bryce rozbudziła na nowo dyskusję na temat związków Australii ze Wspólnotą Narodów. Gubernator generalną skrytykowali australijscy parlamentarzyści i monarchiści, zdaniem których Bryce wykazała się "brakiem wyczucia". - Przekroczyła granice - ocenił poseł Dean Smith.
Bryce bronił urodzony w Wielkiej Brytanii premier Australii Tony Abbott, monarchista i konserwatysta, według którego Bryce mogła chcieć wyrazić swoją opinię pod koniec okresu sprawowania funkcji gubernatora generalnego i zrobiła to "z gracją i stylem".
- Nie dziwię się, że to powiedziała - mówi "Telegraph" przyjaciel Bryce. - Od zawsze była republikanką, ale przestała nią być, gdy weszła do rządu - dodaje. Kadencja Bryce kończy się w marcu.
sjk, "The Telegraph"