Drugą turę wyborów prezydenckich wyznaczono na 18 maja.
Głosowanie przebiegło bez poważniejszych incydentów, chociaż niektórych kandydatów, gdy szli do lokali wyborczych, witały grupy demonstrantów.
Piąte wybory prezydenckie od zakończenia w Argentynie dyktatury wojskowej odbywają się w sytuacji powolnego wychodzenia z zapaści gospodarczej. W ocenie lewicy partii peronistowskiej, która przez pół wieku dominowała na scenie politycznej, Argentyna zapłaciła ogromną cenę za zbyt sztywne stosowanie antyinflacyjnych recept Międzynarodowego Funduszu Walutowego i trzymanie się sztucznego parytetu 1 peso = 1 dolar USA.
Wynik pierwszej tury nie był dla nikogo zaskoczeniem. Sytuacja gospodarcza przyczyniła się do rozbicia sceny politycznej i braku zdecydowanego faworyta tych wyborów, co zapowiadały sondaże przedwyborcze. Wielu Argentyńczyków z cynizmem i apatią odnosi się do kandydatów, wywodzących się na ogół z tradycyjnej elity politycznej, którą naród obwinia o katastrofę gospodarczą.
Peroniści, którzy dominowali na scenie politycznej przez pół wieku, zdobywając głosy hasłami populistycznymi, są obecnie podzieleni i wystawili aż trzech kandydatów. Oprócz Menema o fotel prezydencki walczyli peronista centrolewicowy, gubernator Nestor Kirchner, i lewicowy Adolfo Rodriguez Saa, który w roku 2001, urzędując przez tydzień jako prezydent, ogłosił niewypłacalność Argentyny.
Dwaj inni spośród liczących się w przedwyborczych sondażach pretendentów, którzy jednak nie uzyskali wystarczającej liczby głosów, to zyskujący poparcie klasy średniej ekonomista wolnorynkowy Ricardo Lopez Murphy i orędowniczka walki z korupcją Elisa Carrio.
Wielu Argentyńczyków oczekiwało wygranej 72-letni Menema, faworyta biznesu i bogaczy, choć ciążą na nim skandale korupcyjne, które pogrążyłyby większość pozostałych kandydatów. Jednak lata 1989-1999, kiedy sprawował urząd prezydencki, były okresem wzrostu gospodarczego i reform wolnorynkowych. Zwolennicy Menema nazywają go urodzonym przywódcą.
Nowy prezydent Argentyny stanie wobec ogromnych wyzwań. Trwająca cztery lata recesja uczyniła biedakami miliony ludzi, wywołując wstrząs w kraju, który 70 lat temu był jednym z najbogatszych na świecie. Argentyna jest jednym z największych na świecie producentów pszenicy, soi i wołowiny, ale w ostatnich miesiącach dziesiątki dzieci argentyńskich zmarły z powodu niedożywienia.
Oburzenie na polityków zaczyna jednak już słabnąć, w miarę jak gospodarka powoli dochodzi do siebie, a dewaluacja peso, która obniżyła koszty robocizny, powoduje, że firmy samochodowe i informatyczne zaczynają znów inwestować. Po 16 miesiącach odblokowano zamrożone konta w bankach, a gospodarka wreszcie odnotowuje wzrost.
em, pap