Nastolatek informował o porwaniu. Dyspozytor odebrał zdarzenie jako... żart

Nastolatek informował o porwaniu. Dyspozytor odebrał zdarzenie jako... żart

Dodano:   /  Zmieniono: 
Flaga Izraela(fot. sxc) 
Jeden z uprowadzonych w połowie czerwca izraelskich nastolatków w chwili porwania zadzwonił na linię alarmową. Wyszeptał tylko: "Porwali mnie". W tle słychać krzyki i wystrzały, od których najprawdopodobniej zginęli chłopcy. Dyspozytor odebrał całe zdarzenie jako... żart - podaje TVN24 za izraelskim dziennikiem "Haaretz".
19-letni Ejal Jifrah, 16-letni Gilad Szar i 16-letni Naftali Fraenkel zaginęli 12 czerwca obok Gusz Ecjon, grupy osiedli żydowskich położonych między Betlejem a Hebronem, na południu Zachodniego Brzegu. Wracali ze szkół talmudycznych i próbowali dotrzeć do Jerozolimy - informuje TVN24.
W chwilę po tym jak nastolatków uprowadzono, Gilad Szar zadzwonił na linię alarmową 100 i wyszeptał: "Porwali mnie". Dyspozytor, który odebrał połączenie najprawdopodobniej tego nie usłyszał i wielokrotnie powtarzał "Halo". Nagranie trwało 2 minuty i 9 sekund.

We wtorek, w dzień pogrzebu chłopców, nagranie zostało upublicznione. Według izraelskiego dziennika, zarejestrowano najprawdopodobniej ostatnie chwile nastolatków. 

Dyspozytor - jak pisze "Haaretz" - uznał telefon za żart i zbagatelizował. Według procedur powinien jednak zgłosić taki przypadek przełożonym i policji, by ta sprawdziła, czy numer nie znajduje się na czarnej liście. Policja została ostro skrytykowana za opieszałość. Co prawda policja 8-krotnie oddzwaniała pod ten numer, ale w pięciu przypadkach połączyła się z pocztą głosową. Dopiero po pięciu godzinach na zgłoszenie zwrócono uwagę, kiedy jeden z rodziców chłopców zgłosił zaginięcie syna.
W sprawie nagrania wszczęto wewnętrzne dochodzie. Stwierdzono, że doszło do szeregu zaniedbań. Pracę straciło kilku policjantów, wśród nich szef operacyjny i szef centrum alarmowego.

TVN24