Załamuje się front wschodnioukraiński. Rebelianci zyskali sojusznika

Załamuje się front wschodnioukraiński. Rebelianci zyskali sojusznika

Dodano:   /  Zmieniono: 
podpis pod zdjęciem na profilu "Wiadomości Ukraińskie": "Rosyjski żołnierz na wakacjach. W tle haubica D-20 152-mm" (fot. Twitter.com) 
Jak informują ukraińskie media, Rosjanie, którzy zaatakowali tyły sił rządowych na Ukrainie w sektorze B odwrócili bieg wojny w Donbasie. W ciągu raptem kilku dni Kijów stracił 1/3 sił zaangażowanych w operację antyterrorystyczną (ATO). Likwidacja “kotła iłowajskiego”, ataki na lotniska w Doniecku i Ługańsku, ofensywa rebeliantów w rejonie Ługańska, coraz gorsze położenie Ukraińców zamkniętych w “kotłach amwrosijewskim i łutugińskim”, kolejne doniesienia o obecności regularnych wojsk Rosji, już także w samym Doniecku - ostatnie dni to największe klęski Ukrainy, a wojskowi komentatorzy mówią o "katastrofie".
Od decyzji Kremla zależy, czy Ukraińcy zostaną wyparci spod Doniecka i Ługańska, a być może stracą kontrolę nad opanowanymi w lipcu Słowiańskiem i Artemiwskiem. Teraz to armia ukraińska jest na granicy klęski.

W “kotle iłowajskim” wciąż tkwi nieokreślona liczba Ukraińców, być może jeszcze nawet kilka tysięcy. Łączna liczba żołnierzy, którzy się dotychczas wyrwali niewielkimi grupami z “kotła”, oraz tych uwolnionych w ramach wymiany jeńców z rebeliantami, nie przekracza 450. To głównie członkowie batalionów ochotniczych.

Korespondent niezależnej rosyjskiej telewizji Dożd informuje, że wychodzący "korytarzem humanitarnym" Ukraińcy wpadli w pułapkę i większość z nich została wzięta do niewoli przez Rosjan albo zginęła. W niedzielę rano do szpitala wojskowego w Dniepropietrowsku trafiło 85 rannych. Dowódca batalionu Donbas Semen Semenczenko przyznał, że polecił swoim ludziom poddawać się w razie zagrożenia życia. W Iłowajsku wciąż pozostają resztki dużego zgrupowania. Są problemy z łącznością. Nie wiadomo, ilu żołnierzy zginęło, ale to raczej setki zabitych i rannych.

W niedzielne popołudnie z “kotła iłowajskiego” wyszło 17 żołnierzy z dowódcą batalionu MSW Iwano-Frankowsk, Ołeksandrem Poliszczukiem na czele. Rano natomiast z okrążenia wydostali się też dowódca batalionu Mirotworec Andrij Tietieruk i dowódca batalionu Dniepr-1 Jurij Biereza. Z Iłowajska udało się też uciec dowódcy wojsk w sektorach “B” i “Południe”, gen. Rusłanowi Chomczakowi. W niedzielę wieczorem doradca szefa MSW Anton Hieraszczenko podał, że udało się wyrwać z “kotła” kolejnym 84 Ukraińcom. To 69 żołnierzy z batalionu Donbas, 11 z batalionu Świteź i czterech z batalionu Dniepr-1.

W “kotle amwrosijewskim” znajdują się m.in. żołnierze jednej z najlepszych jednostek ukraińskiej armii – 95. Brygady Powietrzno-Desantowej z Żytomierza.

Kijów stracił panowanie nad całą granicą z Rosję w obwodzie donieckim. Między Mariupolem i Donieckiem zostały resztki sił. Większe zgrupowania stoją w Mariupolu i położonej w połowie drogi między tym miastem a Donieckiem miejscowości Wołnowacha. W razie ofensywy rebeliancko-rosyjskiej nie będą się jednak w stanie długo opierać.

W stolicy Białorusi, Mińsku, dojdzie w poniedziałek do spotkania grupy kontaktowej ds. kryzysu ukraińskiego z udziałem przedstawicieli Rosji, Ukrainy i OBWE. Kijów ma reprezentować były prezydent Leonid Kuczma, a Rosję ambasador Aleksandr Zurabow.

Mińskie spotkanie może być pierwszym krokiem do zaakceptowania "Noworosji", tym bardziej, że swój udział w spotkaniu zapowiedział tzw. "wicepremier" samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Andriej Purgin.


TVN24, Kiyv Post, New York Times, Pravda.co.ua