A mógł otruć królową i Busha

A mógł otruć królową i Busha

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mimo wprowadzonych rzekomo nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa, posługujący się fałszywymi dokumentami dziennikarz zatrudnił się w Pałacu Buckingham, gdzie miał obsługiwać delegację amerykańską.
Rewelacje takie publikuje w środę popularny brytyjski tabloid "Daily Mirror".

Gazeta pisze o niebywałej kompromitacji systemu bezpieczeństwa w  pałacu Buckingham, siedzibie brytyjskiej królowej, podając też w  wątpliwość kompetencje londyńskich służb.

Doniesienia gazety wywołały szok wśród Brytyjczyków, a także nerwowe oświadczenia rzeczników brytyjskich i amerykańskich.

"Daily Mirror" przedstawia relację dziennikarza Ryana Parry'ego, który bez większych przeszkód zatrudnił się jako lokaj w Pałacu Buckingham. Swoje uwagi opisał w opublikowanym w środę artykule, zatytułowanym: "Mogłem otruć królową" .

Parry pisze, iż pracę otrzymał bez poważniejszych formalności -  nikt nie sprawdził nawet, kim jest i czym się zajmował w  przeszłości nowy służący. Stanowisko uzyskał, posługując się sfałszowanymi referencjami.

Dziennikarz w momencie wizyty Busha - który zatrzymał się w  Pałacu Buckingham i tu ma być też przyjęty przez Elżbietę II - nadal formalnie był tu zatrudniony. Zgodnie z grafikiem, to  właśnie lokaj Parry miał podawać w środę śniadanie członkom amerykańskiej delegacji, w tym doradczyni prezydenta USA Condoleezzie Rice i sekretarzowi stanu Colinowi Powellowi.

"Gdybym był terrorystą, zamierzającym zabić królową bądź amerykańskiego prezydenta, nie miałbym z tym najmniejszego kłopotu" - napisał Parry na łamach "Daily Mirror".

Gazeta poświęciła 15 stron środowego wydania na tę historię. Reportaż zilustrowano zdjęciami pokoju, w którym miał zatrzymać się Bush z żoną Laurą, a także sali jadalnej, gdzie Parry mógł spokojnie zatruć jedzenie.

Gazeta pisze o szokującym braku kompetencji brytyjskich służb bezpieczeństwa w momencie wykonywania najpoważniejszego w  ostatnich latach zadania. Parry sam zrezygnował z pracy w pałacu tuż przed przyjazdem Busha.

Rzecznik pałacu odmówił skomentowania historii Parry'ego, zapowiadając jednak szczegółowe śledztwo; rzeczniczka Białego Domu Claire Buchan natomiast zapewniła, iż prezydent USA ma całkowite zaufanie do brytyjskiego systemu bezpieczeństwa. Oboje nie kryli jednak irytacji.

sg, pap