Przypomnijmy, 7 stycznia około godziny 12.30 mężczyzna uzbrojony w rzeźnicki tasak usiłował wtargnąć na posterunek policji w Barbes w XVIII dzielnicy Paryża. W trakcie ataku mężczyzna krzyczał "Allahu akbar". Przed wejściem zaatakował dwóch policjantów, z których jednego ranił. Został zastrzelony przez policjantów.
Zamachowcem był 20-letni Tunezyjczyk. Przy ciele zamachowca odnaleziono namalowaną przez niego flagę Państwa Islamskiego oraz list, w którym tłumaczył, że atak jest odwetem za bombardowanie celów islamistów w Syrii.
Mężczyzna mieszkał w kilku państwach Unii Europejskiej, m.in. we Włoszech, w Szwecji i Niemczech, gdzie przebywał obozie dla uchodźców w miejscowości Recklinghausen. Jak wynika z ustaleń tabloidu „Bild” dał się on poznać tamtejszej policji. Dwa lata temu został zatrzymany w Kolonii za „dotykanie intymnych części ciała” kobiet w klubie.
Rocznica masakry
Do zdarzenia doszło dokładnie rok po masakrze w paryskiej redakcji tygodnika satyrycznego "Charlie Hebdo". 7 stycznia 2015 roku w zamachu na redakcję "Charlie Hebdo" bracia Said i Cherif Kouachi zastrzelili 12 osób, w tym głównych rysowników pisma. Następnego dnia Amedy Coulibaly, który znał braci, zabił w Paryżu policjantkę, a 9 stycznia zabarykadował się z zakładnikami w sklepie z żywnością koszerną. Nim siły specjalne przystąpiły do ataku, identyfikujący się z Państwem Islamskim dżihadysta zastrzelił cztery osoby. Później sam zginął w policyjnym szturmie.
Bild, Thelocal.de, Wprost.pl