Polowanie na cudzoziemców (aktl.)

Polowanie na cudzoziemców (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Siedmiu agentów wywiadu hiszpańskiego zginęło, a jeden został ranny w ataku irackich terrorystów 30 km na południe od Bagdadu. W pobliżu Tikritu zabito dwóch japońskich dyplomatów.
Napastnicy - jak poinformował na konferencji prasowej w Madrycie hiszpański minister obrony, Federico Trillo - zaatakowali ogniem z  ręcznych granatników przeciwpancernych RPG i automatów Kałasznikowa. Dwa samochody, w których jechało ośmiu agentów CNI, spłonęły.

Początkowo informowano, że wpadli oni w zasadzkę w drodze powrotnej z misji operacyjnej. Minister Trillo powiedział natomiast, że grupa "wracała z obiadu w Bagdadzie, po przeprowadzeniu rekonesansu w terenie".

Do ataku - według informacji podanych przez sekcję prasowo- informacyjną wielonarodowej dywizji w Iraku - doszło poza środkowopołudniową strefą odpowiedzialności, którą dowodzą Polacy. Na razie nie wiadomo, kto go dokonał.

Atak nastąpił o godzinie 13.45 czasu polskiego w strefie kontrolowanej przez armię amerykańską" - oświadczył kapitan Ivan Morgan z hiszpańskiego kontyngentu w Iraku.

Ciała zabitych znaleźli żołnierze 82. Dywizji Powietrzno Desantowej USA. Przewieźli je na międzynarodowe lotnisko w  Bagdadzie, gdzie są pod strażą amerykańskich żołnierzy.

Minister Trillo i dyrektor hiszpańskiej Krajowej Centrali Wywiadu (CNI) Jorge Dezcallar są w drodze do Iraku.

Według rzecznika 1300-osobowego hiszpańskiego kontyngentu wojskowego w Iraku Luisa Esteveza, agenci CNI "nie stanowili części kontyngentu".

Rzecznik hiszpańskiego premiera Jose Marii Aznara oświadczył, iż  "rząd nie da się zastraszyć i nie odstąpi od swej misji niesienia Irakowi pomocy w budowaniu pokoju i demokracji".

Hiszpanie byli na ruchliwej szosie dobrym celem - oświadczył jeden z Irakijczyków, który był świadkiem zdarzenia. Wszyscy w  cywilnych ubraniach, jechali dwoma lub trzema widocznymi z daleka białymi, cywilnymi samochodami - powiedział Irakijczyk. Hiszpanie wracali z misji operacyjnej.

Korespondent dziennika "Washington Post", który znalazł się na  miejscu w kilkadziesiąt minut po ataku, relacjonuje: "Widzieliśmy sceny mrożące krew w żyłach. Nad zwłokami leżącymi na skraju drogi znęcali się jacyś ludzie, wydając okrzyki radości. Zasadzka była dobrze przygotowana, napastnicy oczekiwali po obu stronach drogi, a wymiana ognia (z hiszpańskimi agentami) trwała, według świadków, 40 minut".

Dziennikarz "Washington Post" poinformował o siedmiu zabitych, a  ósmy członek grupy - według jego relacji - uszedł z życiem, ponieważ wskoczył do irackiego samochodu, który go zabrał.

Reporter brytyjskiej telewizji Sky News, który również przybył na  miejsce ataku, widział na drodze, obok dwóch spalonych samochodów, zwłoki czterech osób. Miejscowa ludność, na którą się powołuje twierdziła, że dwóch cudzoziemców zostało wziętych do niewoli.

"Miejscowi ludzie powiedzieli mi, że 30 minut wcześniej zaatakowany został konwój złożony z trzech samochodów. Napastnicy wyciągali z nich ludzi i zabijali. Widziałem na własne oczy cztery ciała. Przez parę minut robiliśmy zdjęcia i natychmiast znaleźliśmy się w centrum uwagi. Tłum wznosił okrzyki na część Saddama i szybko stamtąd znikliśmy" - opowiadał David Bowden ze  Sky News.

Dowództwo hiszpańskie wysłało z bazy w Diwanii na miejsce ataku trzy śmigłowce - poinformowały źródła Ministerstwa Obrony Hiszpanii, które potwierdziło oficjalnie, że celem ataku była grupa agentów hiszpańskiego Krajowego Centrum Wywiadu (CNI). Załoga hiszpańskiego śmigłowca widziała ciała na drodze i dwa płonące samochody.

Minister obrony Hiszpanii Federico Trillo i dyrektor CNI Jorge Dezcallar zwołali w Madrycie w trybie pilnym posiedzenie sztabu kryzysowego.

***

Jak podało japońskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, dwóch Japończyków prawdopodobnie dyplomatów, zginęło w sobotę po południu w pułapce w  pobliżu irackiego miasta Tikrit, rodzinnego miasta Saddama Husajna.

Nieznani zamachowcy zaatakowali samochód, którym jechali Japończycy. W wyniku zamachu ranny został także kierowca, nie- Japończyk - powiedział rzecznik MSZ Hatsuhisa Takashima powołując się na informacje uzyskane w japońskiej ambasadzie w Bagdadzie. Nie ujawnił tożsamości ofiar zamachu mówiąc tylko, że szczegóły będą znane w niedzielę po oględzinach zwłok w szpitalu w Tikricie. Nie wykluczył, że zmarli byli dyplomatami z japońskiej ambasady w Iraku.

Rzecznik potwierdził, że zaatakowany pojazd - czarny samochód z  numerami rejestracyjnymi wydanymi w Libanie - jest podobny do  samochodów używanych przez ambasadę. "Wstępna identyfikacja wskazuje, że był to pojazd z naszej placówki w Bagdadzie" -  powiedział.

W Japonii od kilku miesięcy trwa debata, czy kraj powinien wysłać swe wojska do Iraku. Śmierć dwóch Japończyków na pewno skomplikuje te rozważania - uważa agencja Reutera.

Japonia, jeden z najbliższych sojuszników Stanów Zjednoczonych w  Azji, zadeklarowała przed kilkoma miesiącami wysłanie 500 żołnierzy do Iraku. Tokio zastrzegło przy tym, że będą oni uczestniczyć wyłącznie w akcjach niebojowych, głównie przy odbudowie irackiej infrastruktury. Ciągle jednak nie została podjęta ostateczna decyzja; rząd japoński zwleka, obawiając się reakcji Japończyków przed zapowiedzianymi na czerwiec częściowymi wyborami parlamentarnymi. Według najnowszych sondaży, wysłanie wojsk popiera tylko 10 proc. mieszkańców kraju.

W tym tygodniu z Iraku wróciła do Japonii wojskowa misja rozpoznawcza, która przywiozła informację, że warunki w  południowej części Iraku, gdzie ewentualnie trafią japońscy żołnierze, są "względnie stabilne".

em, pap