Wojna na włosku (aktl.)

Wojna na włosku (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezydent Gruzji Michaił Saakaszwili zagroził blokadą ekonomiczną autonomicznej republiki Adżarii, jeśli nadal będzie uniemożliwiać gruzińskim władzom wjazd na swoje terytorium.
Gruzińskie siły zbrojne zostały postawione w stan pogotowia.

Saakaszwili ostrzegł przywódcę Adżarii Asłana Abaszydze, że jeśli do poniedziałku wieczorem nie umożliwi jemu i innym przedstawicielom władz w Tbilisi swobodnego poruszania się po  terytorium Adżarii, zostanie zamknięta jej przestrzeń powietrzna, zablokowany port w Batumi (stolicy Adżarii) oraz zamrożone aktywa firm powiązanych z przywódcami Adżarii.

Postępowanie przywódców, popieranej przez Rosję, Adżarii Saakaszwili określił jako "zbrojną rewoltę" i dodał, że "Gruzja stanęła w obliczu realnego zagrożenia rozpadem". Reuters przypomina, że wcześniej Gruzja utraciła kontrolę nad dwoma innymi rejonami - Abchazją i Południową Osetią.

Konflikt doprowadził do jeszcze większego napięcia między Tbilisi a Moskwą, która ostrzegła Saakaszwilego aby nie próbował użyć siły.

Mimo zamknięcia przestrzeni powietrzną nad Adżarią, do stolicy tej autonomicznej republiki przyleciał jej przywódca Asłan Abaszydze. Samolot Abaszydzego leciał, ze względów bezpieczeństwa, na niskiej wysokości w neutralnej przestrzeni powietrznej i dopiero w odległości 20 km od granicy tureckiej skręcił w stronę Batumi. Według Abaszydzego, władze Gruzji groziły zestrzeleniem jego samolotu.

Według rosyjskich i gruzińskich mediów, Tbilisi i Batumi (stolica Adżarii) znalazły się na krawędzi wojny po odmowie wpuszczenia na terytorium Adżarii prezydenta Gruzji Michaiła Saakaszwilego.

Niemiecka agencja dpa informuje, że wojska rosyjskie w Batumi wzmogły ochronę swych koszar.

Rano w niedzielę Adżaria odmówiła wpuszczenia na swoje terytorium gruzińskiego prezydenta Michaiła Saakaszwilego i ministra spraw wewnętrznych Giorgiego Baramidze, a próby negocjacji ministra potraktowała serią z karabinu maszynowego. W sobotę policja adżarska zatrzymała gruzińskiego ministra finansów Zuraba Nogaidelego, gdy ten usiłował wystąpić na mityngu przed wyborami parlamentarnymi 28 marca i wydaliła go.

Po porannym incydencie prezydent Saakaszwili udał się do pobliskiego Poti, gdzie odbył naradę z szefami tzw. resortów siłowych.

Władze Adżarii oskarżyły Gruzję o skierowanie w stronę autonomii regularnych jednostek armii gruzińskiej.

Tymczasem gruzińskie media, cytowane przez rosyjską agencję Interfax, twierdziły, że to Batumi szykuje się do starcia; na ulicach stolicy Adżarii Batumi widać było czołgi, zaś ludności cywilnej rozdawano broń. Potwierdziła to także relacja adżarskiej telewizji, która pokazywała wzmacnianie sił zbrojnych Adżarii, rozlokowanych na granicy. Abaszydze, który najpierw z Moskwy w opublikowanym liście otwartym do gruzińskiego prezydenta zaapelował o dialog, w chwilę później w wypowiedzi telefonicznej dla adżarskiej telewizji zaapelował do ludności tego czarnomorskiego regionu, by wyszła na ulice i zaprotestowała przeciwko polityce władz.

Nie rozładowała napięć niedzielna rozmowa telefoniczna między Saakaszwilim a przebywającym wówczas w Moskwie liderem adżarskiej autonomii Asłanem Abaszydze. Jak twierdzi Abaszydze, Saakaszwili zabronił mu w niej powrotu do Gruzji i groził śmiercią. "Prezydent Gruzji grozi zestrzeleniem samolotu, którym zamierzam wrócić z Moskwy do Batumi. W odpowiedzi obiecałem mu, że podam mu godzinę i numer lotu, gdy będę wylatywać do Adżarii. Niech robi co chce" - powiedział adżarski lider.

Gruziński minister spraw wewnętrznych Giorgi Baramidze po rozmowie powiedział jedynie, że w jej trakcie "strony poinformowały się wzajemnie o swoim stanowisku, ale na razie za wcześnie mówić o jakimś porozumieniu".

Saakaszwili natomiast był oburzony postawą adżarskiej policji, która rano zawróciła z granicy prezydencki konwój. "Jak adżarskie władze śmią witać prezydenta Gruzji za pomocą miotaczy granatów i uzbrojonych ludzi" - mówił prezydent, dodając, że przyjechał tam, "aby pokazać ludziom, że Gruzja jest niepodzielna".

Mediację w sporze grożącym zbrojnym starciem zaproponował prawosławny patriarcha-katolikos Gruzji Ilia II, który jednak w kwestiach politycznych wyraźnie udzielił poparcia Saakaszwilemu. "Wszyscy powinni pamiętać - centrum musi sprawować kontrolę nad regionem, jest to normalne dla cywilizowanego państwa" - powiedział hierarcha.

W konflikt zaangażował się też Rosja, uważana za ostatniego sojusznika, jaki pozostał Abaszydzemu, wystąpując z kolejnym protestem przeciwko gruzińskiej polityce. "Mamy podstawy twierdzić, że Tbilisi próbuje użyć siły. W wypadku kryzysu spadnie na nie cała odpowiedzialność" - powiedział rzecznik rosyjskiego MSZ Aleksandr Jakowienko cytowany przez Interfax.

400-tysięczna Adżaria, republika położona w pobliżu granicy z Turcją i zamieszkana w części przez muzułmańską mniejszość (większość Gruzinów to prawosławni), w przeciwieństwie do reszty Gruzji przez wieki należałao do Imperium Osmańskiego i dopiero w 1878 roku trafiła pod panowanie Rosji. W latach 1921-91 Adżaria była autonomiczną republiką radziecką w ramach Gruzji, zaś po rozpadzie ZSRR pozostała w składzie państwa gruzińskiego zachowując sporą autonomię. W ciągu 13 lat autorytarnych rządów Abaszydzego jeszcze bardziej usamodzielniła się od władz centralnych w Tbilisi.

Nowa, prozachodnia ekipa Saakaszwilego, która doszła do władzy po listopadowej "rewolucji róż", zapowiada walkę o reintegrację państwa gruzińskiego, na którego terytorium oprócz Adżarii istnieją jeszcze dwie otwarcie separatystyczne republiki - Abchazja i Południowa Osetia. em, pap