Hiszpanie oddali głos na Al-Kaidę

Hiszpanie oddali głos na Al-Kaidę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Już w grudniu na stronach internetowych Al-Kaidy pojawił się scenariusz rozbicia irackiej koalicji. Najważniejszym jego punktem było obalenie proamerykańskiego rządu Aznara.
Jak podaje CNN, na długo przed czwartkowymi atakami, jeszcze w grudniu ubiegłego roku, na stronach internetowych, wykorzystywanych przez Al-Kaidę, opublikowano dokument, z którego wynika, że celem działań terrorystów w tym kraju miało być obalenie proamerykańskiego rządu w Hiszpanii i tym samym - doprowadzenie do wystąpienia tego kraju z koalicji irackiej.

"Uważamy, że hiszpański rząd nie przetrwa więcej niż dwóch ataków - w najlepszym razie trzech - zanim nie zostanie zmuszony pod naciskiem opinii publicznej do wycofania się (z Iraku). Jeśli hiszpańskie siły pozostaną w tym kraju po atakach, zwycięstwo Partii Socjalistycznej (w wyborach) będzie niemal pewne, a sprawa wycofania hiszpańskich sił stanie się jednym z haseł wyborczych tej partii" - głosi dokument Al-Kaidy.

Jak podkreśla CNN, po niedzielnych wyborach w Hiszpanii, scenariusz, nakreślony kilka miesięcy wcześniej w dokumencie Al-Kaidy, stał się niemal rzeczywistością. W trzy dni po atakach w Madrycie, wyborcy zagłosowali - zgodnie z oczekiwaniami terrorystów - przeciwko proamerykańskim władzom, oddając głosy na socjalistów.

W Stanach Zjednoczonych uważa się, że zamachy w Madrycie mają wszelkie znamiona akcji, organizowanych przez terrorystów z organizacji Osamy bin Ladena. Takiego zdania jest cytowany przez CNN podsekretarz stanu w amerykańskim Ministerstwie Bezpieczeństwa Kraju, Asa Hutchinson. "Wiemy z pewnością o związkach (zamachów) z Al-Kaidą. Zweryfikowaliśmy tę informację" - powiedział w rozmowie z dziennikarzem CNN.

Tymczasem niemiecka pras ostrzega przed wycofywaniem żołnierzy z Iraku. "Logika takiego sposobu myślenia (że hiszpańscy wyborcy ukarali swój rząd za udział w wojnie w Iraku) prowadzi jeszcze dalej: tylko ten, kto trzyma się z dala od USA, nie stanie się celem dla Al-Kaidy; siedzieć cicho i nie podskakiwać jako zasada obrony". Następstwem takiego postępowania byłoby zerwanie transatlantyckiego sojuszu, co oznaczałoby sukces Al-Kaidy - ostrzega komentator "Sueddeutsche Zeitung".

"Ten sposób myślenia jest dziecinnie prosty, ale niezwykle niebezpieczny". Prowadzi on Zachód w kierunku głębokiego kryzysu, ponieważ akceptuje logikę terrorystów i prowadzi do zwycięstwa islamskiego totalitaryzmu. "Skutkiem będzie nie wzrost bezpieczeństwa, lecz wzrost zagrożenia, ponieważ Al-Kaida - pijana sukcesem - będzie miała motywację do kolejnych mordów". Podobnego zdania są eksperci, cytowani przez agencję Reutersa.

Jako "przerażające" z punktu widzenia systemów demokratycznych ocenia komentator fakt, że zmiana rządu nastąpiła w wyniku "bombowego dyktatu" Al-Kaidy. Jeżeli organizacja bin Ladena znalazła słaby punkt w demokratycznym systemie, to będzie mogła w przyszłości kierować za pomocą bomb nastrojami społecznymi - twierdzi gazeta.

Z tej pułapki jest - zdaniem gazety - tylko jedno wyjście: "Zachód - przede wszystkim USA - musi opracować analizę zagrożeń i  strategię przeciwko terrorowi, którą podzielać będzie większość. Kiedy Zachód nie jest zgodny w kwestii strategii, Al-Kaida może dzielić za pomocą bomb sojusze i społeczeństwa". Należy także doprowadzić do politycznej stabilizacji Iraku - dodaje komentator. Wojenne rany ulegną zabliźnieniu tylko wtedy, gdy demokratyczna odbudowa Iraku będzie miała mandat całej wspólnoty międzynarodowej.

"Die Welt" zarzuca natomiast "krótką pamięć" zwolennikom poglądu, że to udział Hiszpanii w wojnie w Iraku sprowokował islamski terror. Komentator przypomina o ataku islamskich terrorystów na cele w USA 11 września 2001 r. oraz wcześniejsze ataki terrorystyczne. "Przekonanie, że zachowując się poprawnie można odwrócić od siebie uwagę islamskich terrorystów, jest myśleniem magicznym" - uważa komentator gazety.

Zdaniem redakcji, wycofanie wojsk hiszpańskich z Iraku będzie miało efekt przeciwny od zamierzonego. Skutki można porównać z  wyjściem wojsk izraelskich z Libanu w 1985 r., które doprowadziło do wzmożonych ataków islamskich terrorystów.

"Byłoby absurdem, gdybyśmy nagle zaczęli wstydzić się z powodu ambitnego projektu obalenia dyktatora. Po Madrycie istnieją dwie możliwości: przystąpienie w Iraku, albo gdzie indziej, do walki przeciwko terroryzmowi po stronie Busha lub Kerryego, albo też chowanie głowy w piasek i nadzieja, że nie zostanie się zauważonym. Szansa na to jest jednak znikoma" - czytamy w konkluzji komentarza opublikowanego w "Die Welt".

em, pap