Al-Sadr mięknie? (aktl.)

Al-Sadr mięknie? (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
2,5 tys. żołnierzy koalicji zgromadzonych wokół Nadżafu oczekuje na sygnał do ataku na miasto. Tymczasem Muktada al-Sadr oznajmił przez posłańca, że ma propozycje pokojowe dla Amerykanów.
Reuter pisze, że żołnierze USA z grupy operacyjnej 3. brygady "wraz z żołnierzami hiszpańskimi i polskimi" ustanowili wokół Nadżafu strefę wyłączności, jak to określili oficerowie amerykańscy, i wysyłają patrole na rozpoznanie z wysuniętej bazy operacyjnej Duke, 20 km na zachód od miasta.

W Nadżafie ma swoją siedzibę radykalny duchowny Muktada al-Sadr, którego milicja przewodzi krwawemu powstaniu szyitów na południu Iraku. Przed atakiem Amerykanów chronią go nie tylko zbrojne bojówki, lecz także bezpośrednia bliskość jednej z najważniejszych świątyń szyickich, biuro al-Sadra znajduje się tuż obok meczetu imama Alego.

Zastępca dowódcy amerykańskich operacji wojskowych w Iraku generał Mark Kimmitt tłumaczył we wtorek, że celem Amerykanów nie  jest sam Nadżaf, lecz Muktada al-Sadr, którego siły USA zamierzają schwytać lub zabić. "Dopadniemy go i zniszczymy. Wolelibyśmy, żeby nie było to w Nadżafie czy w Karbali. Mamy ogromny szacunek dla  tamtejszych świątyń, dla szyitów" - podkreślił Kimmitt.

Tymczasem Al-Sadr daje do zrozumienia, że może pójść na kompromis. Radykalny przywódca szyicki oznajmił przez posłańca, że ma propozycje pokojowe dla Amerykanów. Sam ponoć zniknął z Nadżafu. Muktada al-Sadr "złożył konstruktywne propozycje, zmierzające do zażegnania kryzysu. Nie mogę ujawnić szczegółów. (Al-Sadr) zdaje sobie sprawę, że konfrontacja zbrojna nie leży w niczyim interesie" - powiedział posłaniec al-Sadra, Abdelkarim al-Anzi.

Już w poniedziałek al-Sadr miał czynić próby osiągnięcia kompromisu. W poniedziałek na spotkaniu z delegacją religijną reprezentującą wyższych duchownych szyickich z Nadżafu, w tym wpływowego ajatollaha Alego al-Sistaniego, podobno zaproponował, że rozwiąże swą Armię Mahdiego, jeśli władze religijne powiedzą mu, żeby tak uczynił - podała agencja Reutera, powołując się na źródła "bliskie delegacji".

"Delegacja odparła na to, że al-Sadr nie pytał starszyzny szyickiej Nadżafu o zdanie, kiedy formował swą milicję, więc dlaczego teraz prosi o edykt religijny w sprawie jej rozwiązania?" - relacjonował Reuterowi jeden z duchownych szyickich. Dodał jednak, że negocjacje z  al-Sadrem trwają. Widmo kolejnych ofiar cywilnych i amerykańskiego szturmu na Nadżaf - święte miasto szyitów - skłania mimo wszystko starszyznę szyicką do działania.

Milicja al-Sadra - Armia Mahdiego - zaatakowała siły koalicji w środkowym i południowym Iraku. Sam al-Sadr do środy przebywał w Nadżafie; na obrzeżach tego najświętszego miasta szyitów Amerykanie zgromadzili 2,5 tys. żołnierzy gotowych do ataku na  to miasto. Zastępca dowódcy amerykańskich operacji wojskowych w Iraku generał Mark Kimmitt nie ukrywał, że celem Amerykanów nie jest sam Nadżaf, lecz Muktada al-Sadr. "Dopadniemy go i zniszczymy. Wolelibyśmy, żeby nie było to w Nadżafie czy w Karbali. Mamy ogromny szacunek dla tamtejszych świątyń, dla szyitów" - podkreślił Kimmitt.

Tymczasem irańska agencja IRNA, cytując jednego z rzeczników tego radykalnego przywódcy szyickiego, podała, że Muktada al-Sadr opuścił okolicę meczetu w Nadżafie i przebywa w nieznanym miejscu. W mieście pozostali członkowie jego milicji, przygotowując okopy i wznosząc barykady z worków z piaskiem. W rejonie meczetu imama Alego jest około 1 tysiąca ubranych na czarno bojowników; na głowach mają zielone opaski z napisem Armia Mahdiego.

Na radykalnym szyickim duchownym ciążą także zarzuty kryminalne, m.in. zorganizowania zamachu w kwietniu zeszłego roku, w którym zginął jego potencjalny rywal, umiarkowany ajatollah Abdel Madżid al-Choi. Nakaz aresztowania al-Sadra został wydany przez irackiego sędziego już w ubiegłym roku.

Umiarkowani wyżsi duchowni i politycy szyiccy, także członkowie Irackiej Rady Zarządzającej, którzy obawiają się, że atak wojsk USA na Nadżaf mógłby przekształcić obecną ograniczoną rewoltę jednej milicji szyickiej w powszechne powstanie szyickiej większości, w tej chwili nastawionej relatywnie proamerykańsko i nie wykluczają też efektu domina i wystąpień szyitów w sąsiednim Iranie, od kilku dni zastanawiają się nad pokojowym rozwiązaniem sytuacji. Szyiccy członkowie Rady Zarządzającej proponują, żeby Stany Zjednoczone rozważyły odstąpienie od planów aresztowania al-Sadra w zamian za zakończenie buntu szyitów. Twierdzą, że amerykański cywilny administrator Iraku Paul Bremer wydaje się zainteresowany takim rozwiązaniem. Decyzja o ewentualnym aresztowaniu al-Sadra spoczęłaby w gestii Irakijczyków.

Według innego źródła "bliskiego delegacji", która rozmawiała z al-Sadrem, młody, radykalny przywódca szyicki "prywatnie rozumie", że może umocnić swoją pozycję polityczną, jeśli teraz zgodzi się na porozumienie.

"Rozmowy były faktycznie pozytywne. Przygotowujemy ogłoszenie szczegółów, które to pokażą" - cytował Reuters swoje źródło.

Al-Sadr próbuje jednak zachować twarz wobec swoich zwolenników, a być może liczy na poderwanie większej liczby szyitów do walki. We wtorkowym wywiadzie dla telewizji zaostrzył we ton swych oświadczeń. Zaapelował o kontynuowanie "ludowej rewolucji", deklarując, że jest gotów poświęcić życie. "Boję się tylko Boga. Jestem gotów poświęcić swą krew dla tego kraju. Ale wzywam naród iracki, by nie pozwolił, aby moja śmierć położyła kres walce z okupacją" - oznajmił w libańskiej telewizji "Al-Manar".

em, oj, pap