Wybór Słowaków (aktl.)

Wybór Słowaków (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na Słowacji trwa druga tura wyborów prezydenckich. Przeszło do niej dwóch kandydatów opozycji, którzy w przeszłości przyczynili się do międzynarodowej izolacji tego państwa.
W pierwszej turze wyborów żaden z jedenastu kandydatów nie zdobył poparcia ponad połowy głosujących. Najwięcej głosów zebrali były premier Vladimir Mecziar (ponad 650 tysięcy, tj. 32,7 proc.) i były szef parlamentu Ivan Gaszparovicz (ponad 442 tysiące, tj. 22,3 proc.), przechodząc do drugiej tury.

Faworyt przedwyborczych sondaży, wiceprzewodniczący kierowanej przez premiera Mikulasza Dzurindę Słowackiej Unii Chrześcijańskiej i Demokratycznej (SDKU), minister spraw zagranicznych Eduard Kukan ku zaskoczeniu wszystkich zajął dopiero miejsce trzecie, choć do znalezienia się w drugiej turze zabrakło mu tylko 3.644 głosów. Jak się przypuszcza, wielu jego zwolenników było tak pewnych jego przewagi, że, korzystając z wiosennej pogody, wybrało się na popularne tu dacze. Wielu Słowaków "ukarało" też koalicję rządzącą za trudne reformy, których korzystne efekty nie są jeszcze odczuwalne, głosując na opozycyjnych kandydatów.

Zdaniem obserwatorów słowackiej sceny politycznej, o zwycięstwie w drugiej turze zadecyduje frekwencja; im niższa tym większe szanse będzie miał populista Vladimir Mecziar. Według nieoficjalnych danych, przed południem - lokale wyborcze otwarto o siódmej rano - frekwencja wahała się miedzy 10 a 20 proc. Do urn poszli głównie mieszkańcy wsi, ze wschodniej Słowacji, czyli zwolennicy Ruchu na Rzecz Demokratycznej Słowacji (HZDS) i jej lidera Vladimira Mecziara.

Jeżeli frekwencja przekroczy 40 procent - a na około 25 procent Słowaków ocenia się zdyscyplinowany elektora Mecziara - zaczną rosnąć szanse jego kontrkandydata Ivana Gaszparovicza z Ruchu na  Rzecz Demokracji (HZD) - twierdzi Michal Vaszeczka z Instytutu Badań Społecznych (IVO).

Analitycy są jednak w tej sprawie sceptyczni; przypominają, że w  pierwszej turze wyborów, przed dwoma tygodniami, frekwencja nie  przekroczyła 48 procent, a tym razem będzie jeszcze niższa, po wezwaniu do bojkotu wyborów przedstawicieli koalicji rządowej, której zdaniem obaj kandydaci nie zasługują na najwyższy urząd w państwie. Również media przypominają autokratyczne i sprzeczne z zasadami demokracji kierowanie państwem przez Mecziara i Gaszparovicza w latach 1994-98, które spowodowało, że Słowacja znalazła się w NATO dopiero w tym roku. Przed pięciu laty Słowacy mieli do wyboru autokratycznego populistę Mecziara lub działacza komunistycznego Rudolfa Schustera. "Wielu oddało głos na Schustera, kandydata reformatorskiej koalicji rządowej, akcentując, że wybrali mniejsze zło" - przypomniał politolog Grigorij Meseżnikov. "Tym razem żaden z kandydatów nie jest +mniejszym złem+; ich życiorysy polityczne przez lata były identyczne, dopiero przed dwoma laty, gdy Gaszparovicz nie znalazł się na liście kandydatów HZDS do parlamentu, odszedł z tej partii i założył własną".

Paradoksem jest - zauważają czeskie media - że dla koalicji rządowej - a jej przedstawiciele z premierem Mikulaszem Dzurindą na czele zapowiedzieli, że nie będą w sobotę głosować - lepszym kandydatem jest Mecziar. Gaszparovicz - popierany przez opozycyjną populistyczną partię Smer (Kierunek), obecnie najbardziej popularną w kraju, mógłby doprowadzić do upadku rządu, który ostatnio stracił większość w parlamencie.

Lokale wyborcze są czynne do godziny 22.00. Już w nocy będą znane wyniki nieoficjalne, a dwanaście godzin po wyborach Centralna Komisja wyborcza poinformuje, kto został prezydentem Słowacji.

em, pap

Czytaj też: I łgarz może być prezydentem