Na słynnym balkonie pałacowym, na który wdrapał się Hatch, ukazuje się rodzina królewska przy okazji najważniejszych wydarzeń rodzinnych i państwowych.
Rzeczniczka dworu królewskiego powiedziała prasie, że królowa Elżbieta II nie zakończyła jeszcze wakacji i w czasie incydentu przebywała na zamku Balmoral w Szkocji.
Protest Hatcha miał zwrócić uwagę na proces innego z działaczy ich organizacji, Patricka Ronalda Davisa, który w poniedziałek miał stanąć przed sądem. W maju zorganizował on protest w Izbie Gmin, obsypując kolorowym proszkiem rządowe ławy, w których zasiadali premier Tony Blair, wicepremier John Prescott i minister finansów Gordon Brown. Incydent spowodował ograniczenie dostępu publiczności do Izby Gmin.
W sobotę inny z członków stowarzyszenia, przebrany za Spidermana, wdrapał się na London Eye, największy na świecie młyn diabelski - gigantyczne koło widokowe zbudowane z okazji drugiego milenium. W zeszłym roku inny działacz, też w stroju Spidermana, zabarykadował się na dźwigu nad Tower Bridge.
Akcję Hatcha uznano za kolejny ambarasujący incydent dla policji i służby bezpieczeństwa pałacu królewskiego. W czasie niedawnej wizyty prezydenta USA George'a Busha dziennik "The Mirror" ujawnił, że jeden z kamerdynerów, Ryan Perry, był podstawionym przez gazetę reporterem. W reakcji na tę wiadomość policja nasiliła środki bezpieczeństwa i zapowiedziała, że będzie szczegółowo weryfikować potencjalnych pracowników.
Były inspektor Scotland Yardu, John O'Connor, powiedział BBC News 24, że incydent wystawia złe świadectwo oficerom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo rodziny królewskiej i jej otoczenia. "Bardziej się troszczą o zmianę warty i różne oficjalne ceremonie niż o to, by sprawy bezpieczeństwa potraktować poważnie" - ocenił.
ss, pap