Gniew Chińczyków

Dodano:   /  Zmieniono: 
W 30-milionowej metropolii Chongqing, w południowo-zachodniej części Chin doszło do masowych wystąpień przeciwko wszechwładzy komunistycznych urzędników. Rannych zostało kilkudziesięciu policjantów.
Zamieszki wywołała błaha z pozoru sprzeczka na bazarze owocowym Haosheng. Przechodzący kulis potrącił żonę pewnego sklepikarza jedną z żerdzi, na  których niósł swoje towary. Chłosta, jaką wymierzył za to tragarzowi, spowodowała spore zbiegowisko ludzi. Na krytyczne uwagi na temat jego zachowania sklepikarz butnie odparł, że jest zamożnym urzędnikiem i nikt nic mu nie może za to zrobić. Według naocznych świadków, słowa te wywołały gniew tłumu przeciwko bogatym notablom i niesprawiedliwemu traktowaniu ludzi ubogich.

Kłótnia między sklepikarzem i ubogim kulisem okazała się przysłowiową kroplą goryczy, która przepełniła kielich, rozpalając społeczny gniew przeciwko skorumpowanym komunistycznym urzędnikom, wszechwładnej samowoli i niesprawiedliwości. Zamieszki szybko przerodziły w groźny konflikt, w którym uczestniczyło około 10 tysięcy osób. Setki żołnierzy i funkcjonariuszy sił porządku musiały chronić budynek władz miasta Wanzhou, części metropolii Chongqing, przed napierającym tłumem. Mimo to w poniedziałek wieczór w budynku władz miejskich Wanzhou doszło do "scen chaosu", kiedy do tamtejszych biur wdarli się demonstranci - podała lokalna gazeta "Sanxia Dushibao".

Demonstranci obrzucili policjantów kamieniami, raniąc - jak podały miejscowe źródła policyjne - dziesiątki funkcjonariuszy. Jeden z żołnierzy został ciężko ranny w oko. Zdjęcia w lokalnej prasie przedstawiały m.in. płonący samochód policyjny.

Nie wiadomo natomiast, ilu rannych było wśród uczestników protestów. Co najmniej cztery osoby zostały zatrzymane za udział w aktach podpalania i grabieży. W obawie przed dalszymi zamieszkami zamknięto niektóre sklepy. Władze Wanzhou podczas serii posiedzeń kryzysowych zaapelowały do 1,7 mln mieszkańców miasta o zachowanie spokoju i porządku. Według rzeczniczki miejscowej policji, do  protestujących dołączyli liczni gapie, część młodych ludzi wykorzystała zamieszki do "aktów chuligaństwa", a "złe elementy" podżegały rozgniewanych ludzi do niepokojów.

Władze Wanzhou zapewniły, że agresywny mężczyzna posiada tylko stoisko na bazarze i nie jest żadnym urzędnikiem. Parę, która wywołała zajście, razem z tragarzem zamknięto w areszcie.

W środę sytuacja była nadal napięta, ale - według relacji władz i naocznych świadków -  pozostawała już "pod kontrolą". Budynek administracji miejskiej w  dalszym ciągu otaczały jednak wzmocnione oddziały policji.

em, pap