Doradca Putina przeciw Putinowi

Doradca Putina przeciw Putinowi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozbicie przez państwo rosyjskiego koncernu naftowego Jukos było bezwstydnym zamachem na własność prywatną i przyniesie Rosji ogromne straty - ocenił doradca gospodarczy Putina Andriej Iłłarionow
"To zrobili potwornie nieprzygotowani i niewykwalifikowani ludzie. - mówił Iłłarionow w rozmowie z radiem "Echo Moskwy". -  Podstawą (ich działania) nie było nic innego, jak tylko pragnienie pozbawienia (kogoś) prywatnej własności"

Kłopoty Jukosu spowodował rosyjski aparat skarbowy, który żąda od niego ogółem 27,8 mld dolarów rzekomo zaległych podatków, które chce odzyskać ze sprzedaży majątku firmy. Sprzedana została już w przetargu "perła w koronie" Jukosu - największa spółka wydobywcza Jugansknieftiegaz tajemniczej firmie Bajkałfinansgrup, która nieoczekiwanie zaoferowała niebotyczną jak na nowicjusza w biznesie sumę 9,35 miliarda dolarów. Bajkałfinansgrup zarejestrowana została dopiero 15 grudnia. W kilka dni później kupiła ją państwowa firma Rosnieft, która ma wkrótce połączyć się z Gazpromem.

W więzieniu od października 2003 roku przebywa zaś - rzekomo za przestępstwa prywatyzacyjne i skarbowe - były szef Jukosu Michaił Chodorkowski, który jawnie poparł antykremlowską opozycję.

Iłłarionow powiedział też, że obawia się narastającego na szczytach rosyjskiej władzy autokratyzmu.

"Sukces kraju nie wynika z tego, że na jego czele stoi najinteligentniejsza osoba, która za wszystko odpowiada i ma prawo do tego, by nikogo nie słuchać - mówił. - To skrajnie niebezpieczne, że władza sekretnie wycofuje się w absolutyzm, a  społeczeństwo nie wie, co się wokół dzieje".

Według Iłłarionowa, próby wyciszenia przez Kreml głosów opozycji i społeczeństwa obywatelskiego doprowadzą do sytuacji podobnej do  wydarzeń na Ukrainie. "Kiedy zabraknie legalnych środków, nie  zostanie nic innego, jak rewolucja. (...) Tego, co zaszło na Ukrainie, nie można nazwać inaczej jak zwycięską rewolucją: ludzie najpierw spróbowali masowej mobilizacji, później wzięli się za otwartą walkę polityczną" -  twierdził Iłłarionow.

Dodał, że w tym znaczeniu "pomarańczowa rewolucja" na Ukrainie "jest bardzo ważną lekcją" dla Rosji. "Jeżeli obecne tendencje się nie zmienią, staniemy wobec identycznych wydarzeń" - podsumował Iłłarionow, o którym analitycy mówią, jak pisze Reuter, że stracił swoje wpływy i został wydalony z kręgu prezydenta Putina. AP z  kolei pisze, że jego dni na Kremlu są policzone.

Iłłarionow, znany z krytyki rosyjskiej polityki wobec Ukrainy i koncernu wydobywczego Jukos, jest jak dotąd jedynym rosyjskim wyższym urzędnikiem, który odważył się publicznie krytykować Kreml.

em, pap