Żałoba w Libanie

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Libanie rozpoczęła się trzydniowa żałoba po śmierci w zamachu bombowym cieszącego się dużym autorytetem b. premiera kraju, Rafika Haririego. Po poniedziałkowym ataku rząd postawił armię w stan pogotowia.
We wtorek w Bejrucie zamknięte były też szkoły, sklepy i banki.

Pogrzeb Haririego odbędzie się w środę. Oprócz niego w poniedziałkowym wybuchu samochodu-pułapki zginęło 14 osób, a co najmniej 136 zostało rannych.

Do ataku już w poniedziałek przyznała się nieznana wcześniej organizacja o nazwie "Grupa na rzecz Zwycięstwa i Świętej Wojny w  Lewancie" (określenie krajów wschodniego wybrzeża Morza Śródziemnego).

"Ze względu na naszych braci mudżahedinów w Arabii Suadyjskiej... postanowiliśmy dokonać sprawiedliwej egzekucji tych, którzy popierają ten (saudyjski) reżim" - ogłosił na taśmie wideo wyemitowanej przez Al-Dżazirę brodaty mężczyzna. Natomiast Al-Kaida Osamy bin Ladena w odrębnym oświadczeniu, przekazanym za pośrednictwem sieci internetowej, odżegnała się od tej akcji sugerując, że za zamachem stoją agenci wywiadu libańskiego, syryjskiego bądź izraelskiego.

Zamach potępiło wiele państw, w tym USA, Rosja, Francja, Egipt, Jordania, Arabia Saudyjska. Akcję terrorystów potępiła też Autonomia Palestyńska.

Natychmiast po ogłoszeniu informacji o śmierci Haririego, rozjuszony tłum zaatakował bejruckie biuro syryjskiej parii Baas, usiłując podpalić budynek. Domagano się też rezygnacji rządu oraz  wycofania wojsk syryjskich z kraju przed planowanymi na maj wyborami parlamentarnymi.

Mimo iż Damaszek natychmiast potępił zamach na Haririego jako "akt terroryzmu, zbrodnię, mającą na celu destabilizację Libanu", większość obserwatorów uważa, że Syria odegrała pewną rolę w  ataku. Takiego zdania jest m.in. administracja waszyngtońska. Oficjalnie Biały Dom nie oskarżył wprost Syrii o zamach, zapowiedział natomiast, że przekonsultuje z członkami Rady Bezpieczeństwa ONZ możliwość "ukarania tych, którzy są odpowiedzialni za atak".

Dziennik "New York Times" pisze we wtorek, że Stany Zjednoczone są pewne, że Syria maczała palce w zamachu w Bejrucie; Waszyngton nie wyklucza też zaostrzenia sankcji wobec Damaszku.

Także bejrucka prasa ostrzegła we wtorek, że śmierć 60-letniego byłego szefa rządu może spowodować ponowną destabilizację kraju i  powrót wojny domowej, jaka w latach osiemdziesiątych zeszłego wieku wyniszczyła kraj. Wydawany w języku angielskim dziennik "Daily Star" ostrzega: "Najważniejszą sprawą jest obecnie niedopuszczenie, by Liban ponownie znalazł się nad skrajem przepaści (...). Przywódcy w Bejrucie i Damaszku muszą błyskawicznie podjąć też działania, by nie dopuścić do  międzynarodowej interwencji, która po raz kolejny sprawiłaby, iż  kraje Lewantu pogrążyłyby się w otchłani".

"New York Times" pisze, że w opinii Waszyngtonu zabójstwo byłego libańskiego premiera ma zasadnicze znaczenie z co najmniej dwu powodów: po pierwsze, może ponownie doprowadzić do wojny domowej w  Libanie, a po drugie, potwierdza zasadność zaniepokojenia administracji USA rolą Syrii w kluczowych sprawach Bliskiego Wschodu.

Syria utrzymuje w Libanie 14 tysięcy żołnierzy.

Były premier Libanu Rafik Hariri zginął w poniedziałek w Bejrucie, gdy obok wiozącej go kolumny motorowej wybuchł samochód-pułapka.

Zamachu dokonano na nadmorskim bulwarze Corniche niedaleko pięciogwiazdkowego hotelu Saint George. Wybuch wyrwał w jezdni potężny krater i zrujnował fasady pobliskich budynków. W  płomieniach stanęło kilka samochodów. Odgłos eksplozji wstrząsnął szybami okien w promieniu kilkuset metrów i był słyszany nawet poza Bejrutem.

Zamach na Haririego był najprawdopodobniej najtragiczniejszym tego rodzaju aktem przemocy w Bejrucie od czasu zakończenia libańskiej wojny domowej w 1990 roku.

60-letni Hariri, mahometanin-sunnita, biznesmen z miliardowym majątkiem, zrezygnował z kierowania libańskim rządem w  październiku ubiegłego roku. W ostatnim czasie przyłączył się do  wezwań opozycji, by Syria wycofała swe wojska z Libanu przed wyznaczonymi na maj wyborami powszechnymi. Wyrażał też sprzeciw wobec przedłużenia o trzy lata przez parlament pod naciskiem Damaszku kadencji jego rywala - prezydenta Emile'a Lahouda.

Według rankingu najbogatszych ludzi świata magazynu "Forbes", majątek Haririego wynosił w 2003 roku 3,8 mld dolarów. Dorobił się on na działalności budowlano-inwestycyjnej w Arabii Saudyjskiej, gdzie przebywał przez około 20 lat. Urząd premiera Libanu objął w  1992 roku z zadaniem odbudowy prosperującego niegdyś państwa po  zniszczeniach wojny domowej. Nadzieje, jakie Libańczycy wiązali z osobą Haririego, zostały jednak w znacznej mierze zniweczone przez korupcję i nieodpowiednie zarządzanie.

ks, pap