Wizowe potknięcie Joschki Fischera

Wizowe potknięcie Joschki Fischera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Niemiecka opozycja domaga się dymisji szefa MSZ Joschki Fischera. Zarzuca mu, że jego polityka wizowa ułatwiła masowy przerzut nielegalnych pracowników z Europy Wschodniej m.in. do Niemiec, w tym kobiet zmuszanych do prostytucji.
"Jeżeli spowodowało się poważne szkody, to wiadomo, co należy zrobić. Dlatego władze chadecji słusznie domagają się ustąpienia ministra spraw zagranicznych" - powiedział wiceprzewodniczący klubu parlamentarmego CDU/CSU Wolfgang Schaeuble w opublikowanym w  niedzielę wywiadzie dla dziennika "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" (FAS).

"Chodzi o wyzyskiwanie robotników i prostytutek. Chodzi o  handel ludźmi. To są przestępstwa" - powiedział w sobotę w Bochum szef CDU w Nadrenii Północnej-Westfalii Juergen Ruettgers. "Fischer musi ponieść konsekwencje" - dodał.

Na wniosek kierowanego przez Zielonych MSZ, rząd kanclerza Gerharda Schroedera zliberalizował w latach 1999/2000 przepisy o  wydawaniu niemieckich wiz. Ograniczono kontrolę wniosków wizowych, pozwolono biurom podróży na pośredniczenie w ubieganiu się o wizy, a także rozszerzono możliwość otrzymania wizy bez zaproszenia.

Jak twierdzi opozycja, wschodnioeuropejskie gangi wykorzystały nowe przepisy do masowego przerzutu nielegalnych pracowników do  Niemiec i innych krajów UE. Najwięcej osób, w tym wiele kobiet zmuszanych następnie w krajach zachodnich do prostytucji, przemycono z Ukrainy. Federalny Urząd Kryminalny ostrzegał władze przed nadużyciami, jednak rząd przywrócił bardziej restrykcyjne przepisy dopiero w latach 2002/2003.

Joschka Fischer (Zieloni) po raz pierwszy przyznał w wywiadzie dla weekendowego wydania "Frankfurter Rundschau", że rozważał możliwość podania się do  dymisji. Samokrytycznie zauważył, że nie zareagował na nadużycia z  "konieczną determinacją i odpowiednio szybko". Dodał, że w przeszłości ministrowie ustępowali z bardziej błahych powodów niż jego błędy w polityce wizowej. Wyjaśnił, że zdecydował się jednak pozostać na stanowisku, ponieważ MSZ sam naprawił błędy. "Biorąc pod uwagę wyzwania, jakie stoją przed rządem w polityce wewnętrznej i zagranicznej, doszedłem do wniosku, że pozostanę na  stanowisku" - oświadczył.

Kluczową kwestią jest pytanie, kiedy Fischer dowiedział się o  przypadkach naruszania na masową skalę przepisów wizowych. Jak twierdzi "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung", Fischer był w  Kijowie, w ambasadzie 23 czerwca 2000 roku i już wtedy zapoznał się z sytuacją. Po wizycie minister zarządził zatrudnienie w  konsulacie dodatkowych pracowników, nie odwołał jednak przepisów wizowych. W efekcie liczba wydawanych w Kijowie wiz podwoiła się w latach 1999-2001 do 300 tysięcy rocznie.

Jak twierdzi w wywiadzie dla "FAS" Schaeuble, Fischer mówi nieprawdę twierdząc, iż przez długi czas nie wiedział o  nadużyciach. "Wiedział wcześniej o problemie z wizami, ale nie zajął się tym" - zauważył polityk CDU.

Odpowiedzialność rządu za błędy w polityce wizowej bada powołana w grudniu komisja śledcza Bundestagu. Fischer zapowiedział, że  ustosunkuje się podczas przesłuchania do wszystkich zarzutów. Nie  wiadomo jednak, kiedy minister stawi się przed komisją.

Afera wizowa odbiła się niekorzystnie na notowaniach koalicji SPD/Zieloni.

Z opublikowanego w piątek sondażu Instytutu Infratest dimap wynika, że opozycja CDU/CSU i FDP uzyskała ponownie po raz pierwszy od trzech miesięcy większość pozwalającą na utworzenie rządu. Zdaniem instytutu Forsa, chadecy i liberałowie zdobyliby absolutną większość, gdyby wybory odbywały się w najbliższą niedzielę. Wyraźnie spadło także poparcie dla Fischera, który do  niedawna był najpopularniejszym niemieckim politykiem.

em, pap