Sekretarz prasowy premiera Jamajki Parcivala Pattersona, Sandra Graham powiedziała, że po sprawdzeniu okazało się, iż nazwisko zgadza się z metrykami urodzenia. "Jest Jamajczykiem. O ile wiem, ten młody człowiek tu się urodził i opuścił Jamajkę, gdy miał pięć miesięcy" - mówiła Graham. Rzecznik ministerstwa informacji, Granville Newell dodał, że Lindsay wyjechał z Jamajki ze swoją matką do Wielkiej Brytanii, gdzie wówczas mieszkał jego ojciec. Według niego, ojciec podejrzanego wrócił później na wyspę i prawdopodobnie obecnie żyje w okolicach Kingston.
Podający się za ojca Germaine'a Lindsay'a mężczyzna, na falach jamajskiego radia RJR powiedział, że nie widział syna, od kiedy skończył 11 lat - wtedy też po raz ostatni chłopak odwiedził Jamajkę. "Był cichy i spokojny, i miał głowę na karku - mówił Nigel Lindsay. - (Podejrzenia o to, że brał udział w zamachach) to dla mnie prawdziwe zaskoczenie". Mężczyzna opowiadał też, że stracił kontakt z synem na lata. Jednak od 2004 roku co tydzień odbywali rozmowy telefoniczne. Jak tłumaczył, podczas jednej z takich rozmów syn powiedział mu, że przeszedł na islam. Dodał, że ponownie stracił z nim kontakt około dwóch miesięcy temu.
Brytyjska policja podała, że Germaine Lindsay zginął w najkrwawszym z londyńskich zamachów pomiędzy stacjami metra Kings Cross i Russell Square, w którym śmierć poniosło co najmniej 26 osób.
Żona podejrzanego, Samantha Lewthwaite nie wierzy, że jej mąż był jednym z zamachowców. Na łamach brytyjskiego tabloidu "The Sun" twierdziła, że nie byłby on zdolny do przeprowadzenia zamachu. "Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę dowodu" w postaci testów DNA - cytował jej słowa dziennik.
7 lica w zamachach w londyńskich środkach komunikacji zginęło 55 osób, a około 700 zostało rannych. Do zamachów przyznało się nieznane dotąd ugrupowanie terrorystyczne - Tajna Grupa Świętej Wojny Al-Kaidy w Europie.
em, pap