W obronie przyjaciół Moskali

W obronie przyjaciół Moskali

Dodano:   /  Zmieniono: 
Aleksander Gurianow siedział w maleńkim pokoiku, w którym trudno było zmieścić nawet dodatkowe krzesło. Było skromnie, biednie i na wszystko brakowało pieniędzy. Widać było, że w stowarzyszeniu Memoriał się nie przelewa. Choć jednocześnie Moskwa wtedy ociekała złotem i błyszczała kryształem z zarobionych petrodolarów.
Już wtedy, a było to w roku 2008, stowarzyszenie było solą w oku putinowskiego reżimu, a Gurianow – wrogiem publicznym numer jeden, bo zajmował się dokumentowaniem sowieckich represji wobec Polaków. Dla władzy na Kremlu był kimś podejrzanym, kto wywleka narodowe brudy na wierzch i wysługuje się Polaczkom. Ale dzięki niemu tysiące rodzin w Polsce dowiadywały się w latach 90. jak ginęli ich najbliżsi na Wschodzie. To on w imieniu Memoriału domagał się przed Rosyjskimi sądami rehabilitacji ofiar zbrodni katyńskiej. Wszyscy wiemy, jak to się zakończyło. Władza stanęła wtedy murem w obronie zbrodniarzy stalinowskich i nie tylko nie zrehabilitowała polskich oficerów, ale jeszcze utajniła dokumenty ze śledztwa w tej sprawie. Memoriał poskarżył się wtedy Trybunałowi Praw Człowieka, a to znaczyło pójść na otwartą wojnę z potężnym państwem. Bo Rosja nie toleruje dwóch rzeczy: obrony praw człowieka i grzebania we własnej historii. A tym właśnie zajmował się Memoriał od końca lat 80.

Idąc ulicami Moskwy Gurianow tłumaczył mi filozofię Memoriału. Mówił, że Rosjanie muszą się zmierzyć ze swoją historią, że to trudne, bo w niemal każdej rodzinie są i ofiary terroru stalinowskiego i kaci. Dlatego tak ważne jest wyjaśnienie zbrodni katyńskiej. – To nie tylko będzie służyć pojednaniu z Polakami, ale rozpocznie dyskusję o pomordowanych rosyjskich ofiarach stalinizmu – mówił. I tak doszliśmy do Łubianki, gdzie stało nowiutkie popiersie Feliksa Dzierżyńskiego, na które złożyli się z własnych pieniędzy miejscowi milicjanci. – Sam pan widzi – i lekko zmieszany Gurianow powiedział, że Memoriał jest między innymi po to, by przypominać kim naprawdę był Dzierżyński i czym się zajmował. Być może to główny powód, dla którego administracja Putina od lat utrudnia stowarzyszeniu życie. Właśnie teraz, po raz kolejny, Kreml próbuje tę organizację zdelegalizować. Ministerstwo Sprawiedliwości Rosji wystąpiło już do sądu najwyższego z wnioskiem o wykreślenie stowarzyszenia z rejestru. Tak ginie jeden z ostatnich skrawków rosyjskiej wolności. I choć Memoriał jest jak plaster na ogarniętym rakiem organizmie to daje nadzieję, że jest jeszcze ktoś w Rosji, kto potrafi sprzeciwić się potężnej władzy, upominając się o słabych i prześladowanych. Aż strach pomyśleć, co stanie się, gdy tego ostatniego głosu rozsądku zabraknie. Szkoda tylko, że szlachtowanie Memoriału odbywa się przy milczącej aprobacie świata. Już zupełnie zrozumieć nie mogę, dlaczego polscy politycy nie robią w tej sprawie ogólnoeuropejskiego rabanu. Może, choć w części, odwdzięczylibyśmy się za lata, gdy działacze Memoriału nadstawiał za nas głowy w Moskwie?