Słabną zamieszki we Francji (aktl.)

Słabną zamieszki we Francji (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Godzinę policyjną dla młodocianych wprowadzono w Nicei. Także niektóre bary w tym mieście na francuskiej Riwierze będą musiały przez 10 najbliższych dni pozostawać zamknięte od 10 wieczorem do 5 rano.
Noc z wtorku na środę - pierwsza po wprowadzeniu we Francji stanu wyjątkowego w związku z zamieszkami, które ogarnęły niemal cały kraj - przedstawiana jest przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych jako "zdecydowanie spokojniejsza". Spłonęło "tylko" ponad sześćset samochodów i kilkadziesiąt autobusów miejskich. Znów doszło do niszczenia szkół, domów towarowych, magazynów. Na prowincji straty są zdecydowanie większe niż w okręgu paryskim.

Francuskie rozgłośnie i stacje telewizyjne, jakby całkowicie podzielając opinię władz, bardzo niewiele miejsca poświęcają trwającym od 27 października zamieszkom.

Opublikowane w środę wyniki sondażu wskazują, że dwie trzecie Francuzów popiera wprowadzenie godziny policyjnej. Jest to jedyna jak dotąd oznaka stanu wyjątkowego, który rząd ogłosił na  podstawie ustawy z 1955 roku, uchwalonej podczas wojny algierskiej.

Decyzję o wprowadzaniu godziny policyjnej rząd pozostawił prefektom, czyli wojewodom. Zdecydowano się na to w jednej czwartej francuskich departamentów. Nie obowiązuje w Paryżu i  większości departamentów otaczających stolicę.

Ponadto kilku merów zakazało wychodzenia w nocy nieletnim, ale te  miejskie zarządzenia nie wiążą się ze stanem wyjątkowym i policja państwowa nie pilnuje ich przestrzegania.

Według komentatorów dopiero po kilku dniach będzie można ocenić rzeczywistą skuteczność podjętych działań. Wielu z nich traktuje wydarzenia ostatnich dni jako przełomowe dla Francji i Europy.

Dziennik "Le Monde" zamieścił analizę socjologa Marca Dianiego, zatytułowaną "Na wzór palestyńskiej intifady". Według autora "radykalną nowością, która staje się częścią francuskiego krajobrazu społecznego, jest jednocześnie spontaniczne i  zorganizowane przyjęcie (przez sprawców zamieszek) wzorców partyzantki miejskiej, która wiele czerpie z intifady palestyńskiej, a nawet z wojny w Iraku. (...) Policja i władze w  ogóle nie są przygotowane, by radzić sobie z zachowaniami, które (...) bliższe są Bagdadu niż Aulnay sous Bois".

Marco Diani przestrzega przed traktowaniem "gett", jakimi stały się zamieszkane przez muzułmańskich imigrantów osiedla na  przedmieściach, jako "tworu władz przeciw uciskanym". "Jest to  również umyślne i strategiczne zagospodarowanie stref bezprawia przez ludność, która tam mieszka i zamienia swą marginalizację w zorganizowaną wrogość" -  uważa.

"Problem polega na tym, że zmierzyć się muszą dwa nie mające ze  sobą nic wspólnego sposoby myślenia. Przywrócenie porządku jest sprawą pilną, ale rozwiązanie problemów zabierze lata. I nie łudźmy się -  bez ich rozwiązania przemoc może zainstalować się na stałe" -  napisał Patrice Chabanel w "Journal de la Haute Marne".

W wolnej trybunie na łamach dziennika "Le Monde" o sytuacji w  Europie pisał Tariq Ramadan, uważany za jednego z najbardziej wpływowych we Francji ideologów islamizmu: "...pośród jałowych debat +kto jest Francuzem, kto jest Brytyjczykiem+ nie słyszy się prawowitych żądań francuskich już i brytyjskich obywateli. (...) Narzuca się fałszywą debatę o integracji, by uniknąć prawdziwej debaty - o równości szans i podziale władzy". Ale tych, którzy tak postępują - zapowiada Ramadan - historia, czy chcą czy nie chcą, nauczy, że mają się dzielić.

ks, ss, pap