100 dni rządu Merkel

100 dni rządu Merkel

Dodano:   /  Zmieniono: 
Angela Merkel - pierwsza w historii Niemiec kobieta w fotelu kanclerskim zdobyła w ciągu pierwszych stu dni swego urzędowania duże uznanie na arenie międzynarodowej oraz rekordową popularność wśród swoich rodaków.
Zdaniem większości obserwatorów, dobre oceny liderka niemieckiej chadecji zawdzięcza pragmatycznemu, pozbawionemu ideologicznych ograniczeń stylowi rządzenia, odróżniającego ją od "teatralnego" sposobu sprawowania władzy przez jej poprzednika -  Gerharda Schroedera.

Z okazji pierwszych stu dni rządu, przypadających w środę popielcową, nie przewidziano żadnych uroczystości. "Nie ma żadnego powodu, żebyśmy sami sobie kadzili" - mówi rzecznik rządu Ulrich Wilhelm.

W sondażu instytutu TSN Infratest, przeprowadzonym dla  najnowszego wydania tygodnika "Der Spiegel", aż 74 procent ankietowanych uznało Merkel za "silną" szefową rządu. Tylko 18 procent było odmiennego zdania.

W opublikowanym tydzień wcześniej sondażu instytutu Forsa 70 procent Niemców pozytywnie oceniło pracę pani kanclerz. Jedynie 23 procent pytanych wystawiło jej słabą cenzurkę. Pod względem popularności Merkel zdecydowanie wyprzedza drugiego w rankingu ministra spraw zagranicznych Franka-Waltera Steinmeiera (SPD), który cieszy się poparciem 58 procent ankietowanych.

"Niemcy zniechęcili się do polityków, których siła polega głównie na tym, że dobrze wypadają w telewizji. Wyborcy zaczęli zwracać większą uwagę na konkretną pracę" - tłumaczy dziennikarz telewizyjny Guenter Jauch. "Obyczaje chłopiąt, pokazujących całemu światu, jacy są wspaniali, przeszły wraz z poprzednim rządem do historii" - wtóruje mu Bettina Gaus z "Tageszeitung".

W minionych trzech miesiącach szefowa niemieckiego rządu odniosła największe sukcesy w polityce zagranicznej. Jak twierdzą nie tylko niemieckie media, ze względu na fakt, iż prezydent Francji Jacques Chirac i premier Wielkiej Brytanii Tony Blair mają szczyt popularności poza sobą, Merkel wyrasta na lidera w Unii Europejskiej. To w dużej mierze dzięki jej pośrednictwu udało się doprowadzić do kompromisu między Francją i Wielką Brytanią w sprawie unijnych finansów, co umożliwiło przyjęcie na szczycie w grudniu budżetu Unii Europejskiej na lata 2007 - 2013.

Styczniowe wizyty w Waszyngtonie i Moskwie były dowodem na  zmianę akcentów w niemieckiej polityce zagranicznej - zbliżenia z  USA i większego dystansu wobec Rosji. W Moskwie Merkel spotkała się z przedstawicielami rosyjskich organizacji pozarządowych -  gest nie do pomyślenia za kadencji Schroedera, uznającego Władimira Putina za "demokratę bez skazy".

W Warszawie, którą odwiedziła dziesięć dni po objęciu urzędu, Merkel zapewniła, że jej rząd nie będzie prowadził polityki z  Rosją ponad głowami Polaków. Obiecując polskim władzom informowanie o przebiegu prac nad Gazociągiem Północnym, pani kanclerz zastrzegła jednak, że pomimo zastrzeżeń Warszawy, będzie nadal popierała projekt rosyjsko-niemieckiego połączenia energetycznego przez Bałtyk.

Niemieckie media wytykają Merkel, że koncentrując się na  sprawach międzynarodowych, odeszła od programu radykalnej przebudowy kraju, zadawalając się polityką "małych kroków". Zdaniem większości publicystów, traktowanie polityki jako "sztuki realizowania tego, co możliwe" jest skutkiem szoku, jakiego doznała w dniu wyborów.

Niemieccy chadecy liczyli na wynik grubo powyżej 40 procent i  zdecydowane zwycięstwo w wyborach do Bundestagu. Okazało się, że  choć wygrali, to uzyskali jeden z najgorszych wyników w historii RFN - 35,2 proc. głosów. Jak twierdzi "Tagesspiegel", ten moment stał się najważniejszą lekcją dla Merkel, do tej pory zwolenniczki radykalnych reform. "Zrozumiała, że Niemcy nie chcą jej radykalnego kursu" - czytamy w gazecie.

"Czarno-czerwony rząd nie chce widocznie psuć dobrego nastroju przez ogłaszanie cięć, apelowanie o wyrzeczenia i podejmowanie nowej dyskusji o reformach" - ocenia "Der Spiegel". Dotychczas koalicja CDU/CSU-SPD uchwaliła 35 ustaw. Do najbardziej kontrowersyjnych projektów rządu należy decyzja o stopniowym wydłużeniu wieku emerytalnego do 67 lat. Podatek VAT zwiększy się od 1 stycznia 2007 z 16 do 19 procent - największa podwyżka podatków w historii Niemiec - alarmują media. Plany radykalnego uproszczenia systemu podatkowego czy też reformy służby zdrowia wobec braku porozumienia odłożono do lamusa.

Kluczowe znaczenie dla oceny kierowanego przez Merkel rządu będzie miał problem bezrobocia. Od tego, czy chadekom i  socjaldemokratom uda się w sposób widoczny zmniejszyć liczbę bezrobotnych, zależy los obu partii w przyszłych wyborach parlamentarnych. Jak na razie nie widać oznak poprawy sytuacji na  rynku pracy - w styczniu liczba bezrobotnych ponownie przekroczyła magiczną granicę pięciu milionów.

Nawet partyjni koledzy Merkel ostrzegają, że "czar dobrego początku" nie będzie trwał wiecznie. "Po pół roku, najdalej po  trzech kwartałach społeczeństwo zacznie nas obciążać odpowiedzialnością za wysokie bezrobocie i inne nierozwiązane problemy" - mówi burmistrz Hamburga Ole von Beust. "Czas spacerowania po czerwonych dywanach skończył się. Należy zabrać się do pracy" - uważa przewodniczący klubu parlamentarnego SPD Peter Struck, zastrzegając, że zależy mu na sukcesie wspólnego rządu.

Mimo tego, że w kampanii przedwyborczej chadecy i  socjaldemokraci nie szczędzili sobie ostrych słów, po utworzeniu koalicyjnego rządu, oba obozy polityczne demonstrują harmonię i  jednomyślność. "Gruchają jak gołąbki"- ocenia "Der Spiegel". Na  tym układzie zyskują jednak głównie Merkel i jej chadecy. Jak wykazał najnowszy sondaż Infratest dimap z piątku, na partie chadeckie chce głosować 42 proc. wyborców, na SPD 31 proc.

Pierwszym poważnym testem dla obu politycznych obozów będą wybory 26 marca do krajowych parlamentów Badenii-Wirtembergii, Nadrenii-Palatynatu i Saksonii-Anhaltu. Oddając głos na lokalnych przywódców, niemieccy wyborcy kierują się także ocenami rządu centralnego i kanclerza.

ss, pap