Niemcy o Kaczyńskim: dużo brać, nic nie dawać

Niemcy o Kaczyńskim: dużo brać, nic nie dawać

Dodano:   /  Zmieniono: 
Niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung" krytykuje podejście prezydenta Lecha Kaczyńskiego do UE, zarzucając mu, że chce, by Polska czerpała z Unii jak największe korzyści, nie dając wspólnocie nic w zamian.
Komentarz zatytułowany "Dużo brać, nic nie dać" - ukazał się w  piątkowym wydaniu gazety, dzień po zakończeniu pierwszej wizyty obecnego prezydenta RP w Niemczech.

"Prezydent popiera Europę tylko wtedy, gdy jest to korzystne dla  Polski" - stwierdza komentator. Dodaje, że jeśli "narodowy konserwatysta" - jak określa Kaczyńskiego - ma jakąś koncepcję polityki wobec UE, to można ją streścić za pomocą hasła - "dużo dostać, nic nie dać i wiele zablokować".

Komentator wyjaśnia, że polski prezydent ma nadzieję na poparcie ze strony UE dla polskich rolników, dla otwarcia rynków i dla stworzenia miejsc pracy dla Polaków, a także na ochronę przed Rosją. "Dotychczas jednak sam nic nie dał, a wręcz przeciwnie, Polska nie przepuszcza obecnie żadnej okazji, by prężyć w Brukseli muskuły i blokować decyzje" - czytamy. "SZ" dodaje, że Kaczyński nie kryje swej niechęci wobec "wszelkich form pogłębionej współpracy".

"Kto chce w UE coś osiągnąć, ten musi negocjować, ustępować, szukać sojuszników i zawierać kompromisy. Tego Kaczyński będzie musiał się nauczyć, jeżeli chce zyskać w Europie posłuch" - stwierdził w konkluzji komentator "Sueddeutsche Zeitung".

W podobnym tonie utrzymany jest komentarz w "Financial Times Deutschland", zatytułowany "Solidarność z sobą samym".

Komentator podkreśla, że jednym z ulubionych pojęć polskiego prezydenta jest słowo solidarność. Przypomina, że Kaczyński zabiegał w Niemczech o poparcie dla sojuszu energetycznego, o  pomoc dla białoruskiej opozycji i dla Ukrainy.

"Wola polskiego kierownictwa do współpracy i wzajemnego wspierania się kończy się jednak tam, gdzie dotyka to własnych interesów" - zauważa krytycznie komentator. Jako przykłady nagannej postawy władz polskich wymienia odrzucenie konstytucji UE, blokadę fuzji banków (Pekao SA i BPH) oraz zakaz demonstracji gejów.

"Kaczyński nie powinien się dziwić, że jego postulat sojuszu na  wypadek kryzysów energetycznych trafia na mur milczenia: kto sam myśli przede wszystkim o sobie, może liczyć na niewielkie zrozumienie innych" - czytamy. Komentator podkreśla, że Unia Europejska opiera się nie tylko na traktatach i umowach, lecz także na "kulturze kompromisu". "Kaczyński rozbił w czasie od  niedawna trwającej kadencji wiele politycznej porcelany. Jego wizyta w Berlinie, która przebiegała pod znakiem łagodnych wypowiedzi, miała zapewne zmienić ten wizerunek. Nie było to  przekonujące" - ocenił "Financial Times Deutschland".

Zupełnie inne wrażenie odniósł komentator dziennika "Die Welt". W  komentarzu "Zdumiewający Kaczyński" autor zwraca uwagę na dużą nieufność, z jaką niemieccy politycy traktują "wykazującego skłonność do populizmu i pośpiesznych działań" polskiego prezydenta.

Zdaniem niemieckiego dziennikarza, udział w tym niekorzystnym wizerunku Kaczyńskiego mają także cieszący się w Niemczech uznaniem polscy publicyści i politycy, którzy ostrzegali przed nowym polskim rządem lub nie kryli, że mamy do czynienia z  "półdemokratami". "Nie zostało to jeszcze udowodnione. Być może dowodów na to w ogóle się nie znajdzie" - zauważa komentator.

"Kto obserwował Kaczyńskiego w zimnym Berlinie, ten widział, że  prezydent odtajał i na koniec niemal serdecznie odnosił się do  swoich partnerów " - ocenia "Die Welt". Zdaniem gazety, chociaż różnice zdań pozostały, powstało "minimum zaufania". "Stosunki niemiecko-polskie stały się lepsze po wizycie Kaczyńskiego. To  pozwala zapomnieć o jego krytyce pod adresem UE, której Polska zawdzięcza prawie wszystko" - czytamy w konkluzji komentarza w  "Die Welt".

"Frankfurter Allgemeine Zeitung" podkreśla ostrzeżenie Kaczyńskiego przed "quasi-państwowością" w Europie. Gazeta zwraca uwagę, że polski prezydent opowiedział się w Berlinie za  kontynuacją procesu europejskiej integracji, zgłosił jednak zastrzeżenia wobec zbyt daleko idącego pogłębienia współpracy. Państwo narodowe pozostanie w przewidywalnej przyszłości punktem odniesienia dla mieszkańców Europy - przytacza gazeta słowa prezydenta.

W oddzielnym komentarzu "FAZ" odniósł się do zakłócenia wykładu polskiego prezydenta przez działaczy stowarzyszenia gejów i  lesbijek na terenie Uniwersytetu Humboldta. "Akademicka wolność, wolność słowa należy z pewnością do najwspanialszych staroeuropejskich tradycji" - stwierdził komentator. Demonstranci, którzy wyzwali Kaczyńskiego od antydemokratów, naruszyli jednak inną tradycję - gościnność. "Lech Kaczyński przyszedł na  zaproszenie uczelni. Niemieckiemu gościowi w Polsce coś takiego by  się nie przytrafiło" - uważa komentator.

Zdaniem "FAZ", incydent na uczelni wykazał, że obywatele zachodnich krajów UE żyją ciągle jeszcze "w innym świecie" niż  mieszkańcy wschodnich krajów Unii. Powodem tej "niewidocznej granicy" jest nie tylko różnica poziomów gospodarczych, lecz także różnica historycznych doświadczeń, "odciskająca piętno na sposobie życia".

"Tolerancja, do której hedonistyczny Zachód przywiązuje tak wielką wagę, mogła rozwinąć się w społeczeństwach, które nie miały innych trosk, jak tylko podział rosnącego dobrobytu i ciągłe poszerzanie demokracji" - czytamy. W drugiej części Europy, gdzie przez dziesięciolecia panowały ucisk i obca okupacja, powstały inne tęsknoty - "tęsknota za samostanowieniem, za narodową tożsamością, za panowaniem we własnym domu" - tłumaczy "FAZ".

pap, ss