Szwecja: wybory bez faworytów

Szwecja: wybory bez faworytów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mimo stałego sondowania opinii publicznej, na trzy dni przed wyborami nadal nie można wskazać zwycięzców niedzielnych szwedzkich wyborów parlamentarnych.
Wtorkowe sondaże mówiły o liczącej 1,7 punktu procentowego (48,1 do 46,4) przewadze opozycyjnego bloku czterech partii nad sojuszem ugrupowań rządowych. Przewaga taka mieści się w granicach błędu statystycznego.

Wygląda to jednak inaczej w przypadku poszczególnych partii. Rządząca Socjaldemokratyczna Partia Robotnicza (SAP) ma wyraźną przewagę nad głównym ugrupowaniem opozycyjnym, Umiarkowaną Partią Koalicyjną (MSP), zwaną popularnie konserwatystami. Na socjaldemokratów chce głosować 33,9 procent wyborców, zaś na konserwatystów 26,4 procent.

Socjaldemokraci, kierowani przez premiera Goerana Perssona, dominują na szwedzkiej scenie politycznej od 1932 roku, gdy po raz pierwszy objęli władzę. Jednak od wyborów 1971 roku nie dysponują bezwzględną większością mandatów parlamentarnych, co skazuje ich na rządy mniejszościowe, wspierane przez różne konfiguracje partyjne.

Obecny rząd funkcjonuje dzięki poparciu postkomunistów z Partii Lewicy (VP; obecnie może liczyć na 6,4 procent głosów) oraz Partii Zielonych (MP, 6,1 proc.). Oba te ugrupowania uzależniają dalszą współpracę z socjaldemokratami od utworzenia po wyborach koalicji rządowej i dopuszczenia ich do stanowisk ministerialnych. Postkomuniści domagają się "demokratyzacji banku centralnego" i uznania, że jego zadaniem nie jest pilnowanie "niskiej inflacji, lecz walka o wzrost zatrudnienia". Na postulaty te socjaldemokraci w żadnym wypadku nie chcą i nie mogą się zgodzić.

Między innymi dlatego podczas wtorkowej przedwyborczej debaty telewizyjnej premier Persson niespodziewanie powiedział, że jego partia nie wyklucza po wyborach zawarcia umowy koalicyjnej z innymi niż dotychczas sojusznikami.

W domyśle są to partie z bloku, określanego w Szwecji jako mieszczański. Obok dominujących tam konserwatystów współtworzą go liberałowie z Partii Ludowej (FP, 7,7 proc. poparcia), chadecy z Partii Chrześcijańskiej Demokracji (KDS, 7,2 proc) oraz Partia Centrum (CP, 6,8 proc.). Główną postacią opozycji i jej kandydatem na premiera jest przywódca konserwatystów, 41-letni Fredric Reinfeld.

Mieszczańska opozycja w minionym 75-leciu rządziła dwukrotnie, w latach 1976-1982 i 1991-1994.

Zdaniem obserwatorów, minimalne różnice w poparciu dla obu bloków wynikają z braku wyraźnych różnic programowych między nimi. Obie strony za główne zadanie uznają poprawę sytuacji na rynku pracy i likwidację bezrobocia. Oficjalnie wynosi ono 4,6 proc, ale według związków zawodowych zbliża się do 20 proc. Natomiast bezrobocie wśród młodzieży do 25 lat sięga nawet 27,3 proc.

Konkurenci przedstawiają w tej dziedzinie odmienne drogi wyjścia. Socjaldemokraci mówią o systematycznym rozwoju ekonomicznym, połączonym z państwowymi programami osłonowymi. Chodzi im o subwencjonowanie szkolenia zawodowego, zatrudnianie na określony czas, dotowanie miejsc pracy. Przeciwnicy socjalistów wzywają do zmniejszenia obciążeń biznesu ogromnymi kosztami pracy, dzięki czemu będzie mógł stworzyć więcej miejsc pracy, zniknie też zjawisko ucieczek szwedzkich firm do tańszych krajów. Ponadto uważają, że konieczne jest generalne obniżenie podatków.

Gorącym problemem jest też coraz droższa i coraz bardziej niedomagająca służba zdrowia oraz system opieki nad rosnącą rzeszą ludzi w podeszłym wieku. Sprawy ściśle polityczne i międzynarodowe nie odgrywają w tej kampanii wyborczej niemal żadnej roli.

Kampania jest wbrew zapowiedziom bezbarwna i nudna. Jeśli zwycięży obecny sojusz rządowy, premierem pozostanie Goeran Persson, który zajmuje ten fotel od 10 lat. W wypadku sukcesu opozycji na czele rządu stanie debiutant Reinfeld. Ale w każdym z tych przypadków przeciętny Svensson - tutejszy Kowalski - nie zostanie zaskoczony gwałtownymi zmianami.

pap, ss