Prokurator Martin Koehnke powiedział dziennikarzom, że Kowtun mógł być zarówno ofiarą, jak i sprawcą zamachu na Litwinienkę. Jego zdaniem, nie sposób stwierdzić, czy w chwili przybycia do Hamburga biznesmen miał polon w swoim organizmie, czy też transportował trującą substancję w nieszczelnym opakowaniu. Nie wiadomo także, jak duża była dawka polonu.
Z prowadzonego przez niemiecką prokuraturę śledztwa wynika, że Kowtun przyleciał 28 października z Moskwy do Hamburga. Ślady polonu wykryto w mieszkaniu jego byłej żony, znajdującym się w tym samym domu w dzielnicy Ottensen co jego własne mieszkanie. Napromieniowane miejsca wskazujące na obecność polonu stwierdzono także w domu jego byłej teściowej w Haselau pod Pinnebergiem (Szlezwik-Holsztyn) oraz w samochodzie, którym posługiwał się na terenie Niemiec.
Ślady polonu znaleziono także na formularzu, który złożył w hamburskim urzędzie ds. cudzoziemców. Natomiast w samolocie, którym leciał z Hamburga do Londynu, nie wykryto nic podejrzanego.
Szef grupy operacyjnej niemieckiej policji Thomas Menzel powiedział, że rosyjskie władze nie poinformowały dotychczas strony niemieckiej o miejscu przebywania Kowtuna, ani o stanie jego zdrowia. Jak twierdzą rosyjskie agencje, cierpiący na chorobę popromienną biznesmen przebywa w stanie ciężkim w jednym z moskiewskich szpitali.
Szef hamburskiej policji Werner Janotsch poinformował, że niemieckie władze współpracują w tej sprawie ze Scotland Yardem. W poniedziałek do Hamburga ma przyjechać zespół brytyjskich policjantów. Zdaniem Janotscha, Hamburg nie był raczej miejscem, w którym zaplanowano zamach na Litwinienkę.
pap, ss