Choinki czy podłaźniczki? 12 czy 11 lub 9 potraw? Staropolskie tradycje wigilijne

Choinki czy podłaźniczki? 12 czy 11 lub 9 potraw? Staropolskie tradycje wigilijne

Dodano: 
Choinka (fot. pure-life-pictures/ Fotolia.pl) 
Wieczór wigilijny jest w polskiej tradycji najbardziej uroczystym i podniosłym wieczorem w całym roku. Ma zarówno wymiar religijny, społeczny, jak i w wielu aspektach magiczny. Współcześnie na stole wigilijnym powinno znajdować się 12 postnych potraw, pod obrusem leżeć sianko, wieczerze zaś należy rozpocząć od podzielenia się opłatkiem. W dodatku nie wyobrażamy sobie Świąt Bożego Narodzenia bez karpia lub choinki. Wiele z tych zwyczajów jednak nie jest typowo polskich, co więcej nasi przodkowie obchodzili Wigilię zupełnie inaczej.

Różnice w celebrowaniu świąt są wyraźnie obecne w kuchni. – Dawniej na Mazowszu ryby były tylko w tych wsiach, obok których przepływała rzeka lub był staw w pobliżu. Nie stanowiły obowiązkowej potrawy – opowiadała w wywiadzie Klara Sielicka-Baryłka z Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie. – W stolicy, gdzie mieszkańcy mieli łatwy dostęp do targu, wigilijne dania rybne pojawiały się na stołach zamożniejszych domów. Wtedy były to bogate potrawy np.: szczupak w szafranie – dodała. Również karp nie jest daniem do końca staropolskim, lecz zaczął wchodzić na stoły od 1947 roku w wyniku postanowień gospodarczych socjalistycznego rządu. Na wsiach wigilijne menu opierało się głównie na rozmaitych kaszach z dodatkami: ze śliwkami, z olejem, co wynikało z postnego charakteru kolacji. Jeśli chodzi o słodycze w okolicach Łowicza smażono z tej okazji pączki. – Podczas adwentu silnie poszczono we wszystkich regionach Polski, zaś Wigilią rozpoczynano czas świętowania, który w sposób oczywisty łączył się również z dobrym jedzeniem – wyjaśniła.

Liczba potraw

Według tradycji liczba potraw wigilijnych powinna być nieparzysta. Aleksander Brückner w Słowniku etymologicznym języka polskiego podaje, że wieczerza chłopska składała się z pięciu lub siedmiu potraw, szlachecka z dziewięciu, a arystokratyczna z jedenastu. Jest wiele wyjaśnień tych podziałów, choć podstawowym są uwarunkowania ekonomiczne. Siedem potraw brało się od siedmiu dni tygodnia, dziewięć na cześć dziewięciu chórów anielskich. Współcześnie w większości polskich domów stoi na stole dwanaście potraw, na przypomnienie dwunastu apostołów. W domach osób pochodzących ze wschodu zawsze pojawia się kutia – słodka potrawa z maku, bakalii, pszenicy i miodu. – Tradycyjnie na wschodzie Polski zaczynało się wieczerzę wigilijną właśnie od kutii, co było związane z wierzeniami w dusze zmarłych – zwróciła uwagę Sielicka-Baryłka. – Wróżono, rzucając łyżką z kutią do sufitu: gdy się przykleiła, na tej podstawie przepowiadano szczęśliwą przyszłość. W innych regionach Polski rzucano grochem – dodała.

Opłatek, pochodzący od łacińskiego słowa oblatum, czyli dar ofiarny jest symbolem pojednania i przebaczenia, znakiem przyjaźni i miłości. Wypieka się go z mąki pszennej i wody bez dodatku drożdży. – Szlachta wprowadziła ten zwyczaj na wieś w XVIII wieku na wzór dawnych chrześcijańskich wspólnot. Opłatki, które znamy z Polski, były i wciąż są wypiekane przez klasztory. Do dzisiejszego dnia w Warszawie siostry Sakramentki posiadają własną opłatkarnię i pozostają w cechu piekarskim – wyjaśniła Klara Sielicka-Baryłka. Dodała również, że zwyczaj dzielenia się pieczywem obrzędowym był obecny także w czasach pogańskich i wiązał się z wiarą w dusze przodków. Produkowano również wersje kolorowe, które dawano zwierzętom lub które służyły do wyrabiania ozdób (tzw. ,,światów”). Zwierzęta poczęstowane kolorowym opłatkiem miały w wieczór wigilijny mówić ludzkim głosem.

Niemieckie choinki czy polskie podłaźniczki?

„Był taki czas na świecie, / że wcale nie było choinek, / ani jednej, i dzięcioł wyrywał sobie piórka/ z rozpaczy, i płakała wiewiórka, / co ma ogonek jak dymiący kominek” pisał Ildefons Gałczyński w wierszu „Kto wymyślił choinki”. Prawdą jest, że przez długi okres nie było w Polsce takich choinek, jak współcześnie znamy. Ozdabiano domy gałązkami jedliny i żywej zieleni. – Istniało przekonanie, że jeśli to drzewo żyje w czasie srogiej zimy, to posiada wartość magiczną, może więc ochronić dom. Same drzewka pojawiły się na większą skalę w Europie dopiero w XIX wieku – tłumaczyła Sielicka-Baryłka. Podkreśliła jednak, że nawet po drugiej wojnie światowej w niektórych regionach Polski nie było choinek, a nadal podwieszane pod dachem podłaźniczki, czyli podwieszane czubki świerków. – Były ozdabiane naturalnymi rzeczami do jedzenia: jabłkami, orzechami, łańcuchami z rodzynek. Taki podłaźnik wieszano blisko świecy, a kiedy nitka się przepalała, można było zjeść, to co spadło – opisała. Badaczka wyjaśniła również, że funkcja podłaźniczki była związana z aspektem społecznym. Młodzież odwiedzała się po domach, gdyż był to dobry czas na swaty. – Kiedy chłopak przychodził do domu i zrywał jabłko z podłaźniczki, a nikt mu nie dał po łapach, to wiedział, że jest dobrze przyjęty w tym domu, a zatem można było rozmawiać o ewentualnej wspólnej przyszłości – dodała.

Wigilijne wróżby

Wigilia Bożego Narodzenia była zawsze w tradycji także wieczorem magicznym. Jak podaje „Dziennik Zachodni” na Podlasiu do dziś pielęgnowany jest zwyczaj związany z resztkami kolacji. Według tej tradycji, pozostałości po wieczerzy stawiano koło pieca. Drogę do nich zagradzano ławą, posypywaną piaskiem lub popiołem. Jedzenie pozostawiano przez całą noc, jako posiłek dla zmarłych. – Cały okres od Andrzejek do Nowego Roku pozostawał przepełniony wróżbami, co było pozostałością dawnych wierzeń przedchrześcijańskich: ludzie przepowiadali sobie przyszłość, prosili bóstwa o opiekę i dobry przyszły rok – skomentowała Sielicka-Baryłka. – Na Mazurach i Warmii wyciągano słomki spod obrusa: najdłuższa i najkrótsza znaczyły, która panna pierwsza wyjdzie za mąż, ale również, który z domowników pierwszy umrze. Dzięki wróżbom starano się poznać przyszłość gospodarstwa – tłumaczyła badaczka. Dodała również, że w Małopolsce był znany zwyczaj układania różnych przedmiotów pod stołem wigilijnym. Gdy domownicy siadali do wieczerzy, kładli nogi na tych przedmiotach i to zapowiadało, co się przydarzy danej osobie w następnym roku.

Szopka krakowska

Typowo polski jest zwyczaj chodzenia z szopkami. Najstarsze szopki powstały w Krakowie i jego okolicach na przełomie XIX i XX wieku. Stanowią one pewnego rodzaju fenomen estetyczny niespotykany w innych częściach Europy. Za autorów szopki krakowskiej uznaje się rodzinę murarzy, a konkretnie Michała Ezenekiera z Krowodrzy i jego syna Leona. – Krakowskie szopki od czasów Ezenkiera są wyjątkowe i muszą być budowane według konkretnych zasad: forma nawiązuje do architektury krakowskiej, Święta Rodzina powinna być umieszczona na określonym piętrze konstrukcji – tłumaczyła etnografka. Muzeum Historyczne Miasta Krakowa co roku koordynuje konkurs na najpiękniejszą szopkę i skrupulatnie przestrzega wyznaczonych reguł. Wiele szopek naśladuje zamek i katedrę na Wawelu, kościół Mariacki, Sukiennice oraz inne staromiejskie budynki. Grupa szanowanych krakowskich rodzin od lat zajmuje się tworzeniem szopek. W roku 2016 konkurs w kategorii dużej szopki wygrał Tadeusz Gillert, który wziął udział w tym zmaganiu po raz 51.

Źródło: WPROST.pl