Do zdarzenia doszło przed czterema laty. 22-letnia Hilda Clayton, która w US Army służyła jako żołnierz zawodowy w stopniu „specialist” (co można uznać za pewien odpowiednik polskiego stopnia starszy szeregowy, choć z zastrzeżeniem, że Amerykanie mają znacznie bardziej rozbudowaną strukturę najniższych stopni – odpowiednik polskiego szeregowca – private, dzieli się na 3 klasy), szkoliła na poligonie afgańskiego fotografa. Obydwoje uczestniczyli w ćwiczeniach piechoty na poligonie, w trakcie których używane były moździerze.
W pewnym momencie doszło do eksplozji, wskutek której śmierć poniosła Clayton, a także Afgańczyk, którego uczyła, oraz trzech innych żołnierzy z Afgańskiej Armii Narodowej. 11 osób zostało rannych. Tuż przed śmiercią kobieta zdążyła po raz ostatni nacisnąć spust migawki, podobnie jak jej kolega. Dzięki temu powstały dramatyczne zdjęcia obrazujące wybuch, w którym zginęli autorzy fotografii. Opublikowano je dopiero po 4 latach od zdarzenia, a US Army zwróciła się wcześniej o zgodę do rodziny Hildy Clayton.
„W tej historii nie chodzi o walkę, ale o partnerstwo, które było konieczne między żołnierzami amerykańskimi i afgańskimi, by ustabilizować sytuację w tym kraju” – napisano w wydawanym przez US Army magazynie Military Review, gdzie zamieszczone zostały zdjęcia. „Clayton nie tylko pomogła udokumentować działania podejmowane w celu ukształtowania i wzmocnienia partnerstwa, ale też współdzieliła ryzyko, uczestnicząc w tych wysiłkach” – dodano.
Poniżej zdjęcie wykonane przez afgańskiego fotografa, który również zginął w wyniku wybuchu.