Prawa siódmego kontynentu

Prawa siódmego kontynentu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Michał Kobosko, redaktor naczelny „Bloomberg Businessweek Polska”. Archiwum 
Dla świata internetu powodzenie oferty Facebooka pokaże, czy inwestorzy ostatecznie zapomnieli o gorzkiej lekcji z czasów pierwszej gorączki internetowej. Nigdy wcześniej na giełdę nie wchodził serwis online o tak dużym znaczeniu i prawdziwie globalnym zasięgu pisze Michał Kobosko, redaktor naczelny „Bloomberg Businessweek Polska”.
Czekaliśmy, czekaliśmy i się doczekaliśmy. Facebook złożył prospekt emisyjny i tym samym wiele dotychczas utajnionych informacji stało się znanych i znacznie lepiej zrozumiałych. Świat finansów emocjonuje się planowanym na maj debiutem giełdowym, bo też ten projekt nie ma precedensu. Dla giełd będzie papierkiem lakmusowym pokazującym stosunek inwestorów do wielkich emisji po wielu miesiącach giełdowej flauty. Kupując Facebooka, wykażą się optymizmem i wiarą w przezwyciężenie nastrojów, które legły u podstaw ruchu Oburzonych i które skryły się za maskami Guya Fawkesa.

Dla świata internetu powodzenie oferty FB pokaże, czy inwestorzy ostatecznie zapomnieli o gorzkiej lekcji z czasów pierwszej gorączki internetowej. Nigdy wcześniej na giełdę nie wchodził serwis online o tak dużym znaczeniu i prawdziwie globalnym zasięgu. Firma, której nazwa dla setek milionów użytkowników jest tożsama z samym pojęciem 'internet'. A jednocześnie firma, która dopiero jest na początku drogi. Na każdego użytkownika FB przypada na razie 5 dol. dochodów spółki, ponadpięciokrotnie mniej niż na użytkownika Google. FB dopiero się rozpędza. Aż strach pomyśleć, jaki zasięg może zyskać w ciągu następnych pięciu lat, korzystając z lewaru giełdowego. No, chyba że w jakimś ukrytym garażu powstaje właśnie nowy, lepszy serwis społecznościowy, który zacznie podgryzać 27-letniego weterana...

Zapowiedź sprzedaży akcji Facebooka zbiegła się z powstaniem w Polsce ruchu oporu przeciw umowie ACTA. Donald Tusk w końcu ugiął się pod naciskiem młodych i wstrzymał ratyfikację traktatu. Przypomnę, że Mark Zuckerberg zaczynał od serwisu stricte społecznego, tworzenia niekomercyjnej więzi między znajomymi z harwardzkiego akademika. Także dziś powtarza, że jego firma kieruje się tą pierwotną misją łączenia ludzi i otwierania świata. Mówi to jednak chłopak, który za kilkanaście tygodni wejdzie przebojem do dziesiątki najbogatszych ludzi świata, którego firma staje się ogromną korporacją, która od momentu debiutu giełdowego ma przede wszystkim zarabiać pieniądze dla udziałowców. Czy misja wygra z komercją, czy też w sposób nieunikniony stanie się odwrotnie? Nasi młodzi działacze anty-ACTA pojmowali swoją działalność jako misyjną. Walczyli o utrzymanie dzisiejszych internetowych zasad sprawiedliwości społecznej. Przekonywali, że prawa, które obowiązują w skomercjalizowanym świecie realu, nie powinny się odnosić do 'siódmego kontynentu', jakim jest internet. Ciekawe, czy skrzykując się na FB na kolejne marsze protestu przeciw ACTA, mieli pełną świadomość, że właśnie dokładają cegiełkę do bardzo komercyjnego, mierzonego milionami dolarów sukcesu firmy. I jak się z tym czuli.